KLASYKA ROCKA W SYMFONICZNEJ WERSJI!
“Bohemian Rhapsody”, “Somebody to love”, “Don’t stop me now”, “We are the Champions”, “I want it all”… – długo by wymieniać. 15 grudnia w lubelskim Centrum Spotkania Kultur mieliśmy okazję posłuchać największych hitów Freddiego Mercury’ego w symfonicznej odsłonie.
No to od początku…
Projekt Queen Symfonicznie cieszy uszy i oczy publiczności już od dobrych 7 lat. Wszystko zaczęło się bowiem w roku 2011, kiedy to orkiestra Alla Vienna postanowiła zabrać się za klasykę rocka i przearanżować hity Freddiego na wersje symfoniczne. To jakże nietypowe przedsięwzięcie spotkało się wtedy z bardzo dobrym odbiorem publiczności i tak już pozostało. Świadczy o tym najlepiej kolejny rok obecności tego projektu na polskiej scenie muzycznej, a przede wszystkim – szybkość, z jaką znikają bilety na to wydarzenie. Potwierdzeniem tych słów jest również to, że wiele osób z przyjemnością powraca na koncerty z tego cyklu.
A jak było w Lublinie?
Koncert podzielony był na dwie części. W pierwszej zobaczyliśmy na scenie dość poważnych, ale radosnych muzyków orkiestry Alla Vienna. O dobre samopoczucie wszystkich zebranych w Sali Operowej Centrum Spotkania Kultur dbał przede wszystkim grający na kontrabasie – i pełniący jednocześnie rolę prowadzącego – Jan Niedźwiecki, który swoim dowcipem niejednokrotnie doprowadzał komplet publiczności do śmiechu. Utwory Queenu rozbrzmiewały w pięknych, spokojnych, symfonicznych aranżacjach w wykonaniu 20-osobowego chóru Vivid Singers. Na twarzach słuchaczy malowało się zasłuchanie i rozsmakowanie w płynących ze sceny dźwiękach. Na znak orkiestry, widzowie z chęcią włączali się też do celebrowania koncertu.
W drugiej części ci sami muzycy orkiestry Alla Vienna zaprezentowali się publiczności w nieco luźniejszej odsłonie – przebrali się bowiem w bardziej swobodne ubrania i zaprosili wszystkich do wspólnej, już bardziej rockowej zabawy. Typowe symfoniczne aranżacje zyskały jeszcze więcej energii dzięki zamianie kontrabasu na gitarę. Teraz nie trzeba było już długo czekać na pojawienie się frontmana: Sebastian Machalski w roli Freddiego Mercury’ego oczarował wszystkich zebranych. Ze sceny rozbrzmiało wtedy m.in. gromkie “Somebody to love”, “We are the Champions” i “I want to break free”, a przy “I want it all” scenę zelektryzowały dwie gitary. Piękny był również moment, w którym na znak orkiestry wszyscy słuchacze odpalili latarki w swoich telefonach komórkowych i rytmicznie nimi kołysali.
Nic więc dziwnego, że po takich muzycznych doznaniach, na sam koniec koncertu pojawił się podwójny bis, w trakcie którego muzycy zaprosili całą publiczność tuż pod scenę, by wszyscy mogli wspólnie poszaleć, chociażby przy dźwiękach “Radio Ga Ga”. Całości koncertu dopełniała przepiękna gra świateł, a widzowie pożegnali orkiestrę owacjami na stojąco.
Na pochwałę zasługuje także fakt, iż po koncercie członkowie orkiestry, a przede wszystkim „Freddie”, wytrwale pozowali do zdjęć z publicznością. Kto nie był, niech żałuje!