Radosław Noelle to człowiek zakochany w sztuce, który odnajduje ją we wszystkim. Popiera otwarty pogląd na nią i preferuje ideę wpraw w ruch swój intelekt i zobacz obraz w tym, co cię otacza. “Potrafię się na czymś skupić, żeby odnaleźć tkwiące w nim piękno” – twierdzi Radek, szukając emocji tych pięknych, lecz z pokorą przyjmując, iż świat potrzebuje kontrastu by dostrzec piękno.  Najnowszym jego singlem jest “Kłamstwo”, ale również świeżym utworem jest “Pod Poziomem Morza”, który wypuścił w Blue Monday. Więcej o jego twórczości, przeżyciach i planach opowie sam Radosław Noelle w wywiadzie poniżej:

W jakich gatunkach muzycznych się odnajdujesz?

Szeroko pojęta alternatywa z domieszką mocniejszej muzyki – rocku i metalu. Muzyki słucham w zależności od humoru, jednak najczęściej sięgam właśnie po te mocniejsze brzmienia. Czasami też nachodzi mnie, żeby posłuchać Ludvica Einaudi, który jest fantastycznym włoskim kompozytorem. Lubię też muzykę elektroniczną, nie klubową, ale z soundtracków do jakichś gier. Słyszałem, że są organizowane różne wydarzenia, gdzie można posłuchać takiej muzyki, tylko w wykonaniu symfonicznym. Nigdy nie byłem, ale wydaje mi się, że w przypadku Wiedźmina byłoby to ciekawe, ponieważ zespół Percival Schuttenbach miał w to duży wkład.

Swoją przygodę z muzyką zacząłeś od gitary basowej?

Ciężko stwierdzić, ale rzeczywiście najważniejsze kroki zrobiłem z gitarą basową. Grałem w zespole Introspekcja, ale też oczywiście wcześniej coś tam dłubałem w domu. Była to jakaś elektronika, takie produkcje domowe, tylko że nigdzie tego nie upubliczniałem, bo nie miało to takiej jakości, jaką wtedy chciałbym osiągnąć.

Co popchnęło Cię do odejścia od formuły zespołowej?

Niestety jeśli chodzi o Introspekcja, to dużo czynników skłoniło nas do rozwiązania tego składu. Z tego powodu byłem zmuszony do szukania miejsca dla siebie i zacząłem tworzyć. Na początku byłem przekonany, że nie potrafię, bo nie wiedziałem jak się zabrać za pisanie tekstów. Pomógł mi wtedy mój przyjaciel [Artur Porębski]. Pokazał mi, że o wszystkim można pisać. Moim pierwszym utworem był „Szum” („My dzieci z dworca Zoo”). Próbując wtedy pisać, myślałem o tym, że mam w głowie tylko szum i tak się właśnie zaczęło.

W międzyczasie chciałabym Ci pogratulować tego, że Twoja piosenka „Szachy”, którą stworzyłeś przy współpracy z Niną Bil trafiła na listę przebojów Radia Cenzura.

Cieszę się, bo to jest mimo wszystko mój mały sukces. Nie chcę jednak spoczywać na laurach, więc staram się nie przekuwać uwagi do tego.

Singiel „Pod poziomem morza” trochę się różni od twoich poprzednich utworów.

Wcześniej grałem taki grunge elektroniczny i to były stare utwory, więc chciałem to w końcu wydać. Wrzuciłem to do Internetu, żeby po prostu sprawdzić, co z tego wyjdzie. „Pod poziomem morza” jest już bliższy do mojej obecnej epoki. Jestem otwarty na różną stylistykę, bo nie lubię się zamykać. Tytuł tej piosenki geograficznie oznacza depresję, więc było to adekwatne do tego, co chciałem przekazać. Rozważałem też, żeby zatytułować tę piosenkę „Depresja”, ale to jest to samo, więc przystałem na „Pod poziomem morza”.

Opublikowałeś go w Blue Monday, jest to Twój ulubiony dzień?

Tak, ale nie jest moim ulubionym dniem (śmiech). Akurat zacząłem publikować swoje utwory bliżej stycznia i po prostu pamiętałem o Blue Monday. Na początku swojej muzycznej drogi chciałem zrobić cover na piosenkę „Blue Monday” zespołu New Order i opublikować go w ten dzień, więc to jest połowicznie spełniony plan.

Używasz metafory pustki w odniesieniu do tego utworu.

Pod wpływem czasu tkwienia w depresji i tych przeróżnych emocji nagle staje się to wszystko jednolite, bezbarwne i puste… bez żadnego wyrazu, że można z tego wyjść i cokolwiek zmienić. To jest sedno tej pustki. Myślę, że ta piosenka jest takim podsumowaniem mrocznego okresu w moim życiu. Teraz jest u mnie lepiej. Uciekłem od iluzorycznego poglądu na życie, jakim są używki. Nie tkwię już w tej sztucznej bańce, że jest jakoś pozytywniej. Nie odpycham tego, co sprawia ból, a staram się z tym konfrontować. Jednak wciąż nie jest tak łatwo, jakbym to sobie wymarzył.

Osobom, które się zmagają z depresją powiedziałbym, żeby nie poddawały się i szukały pomocy, nie bały się terapii i nie uciekały z niej, gdy robi się za ciężko. Trzeba dojrzeć do zrozumienia po co to robimy i te emocje w nas się tworzą, a potem je przepracować. Trzeba zebrać w sobie całą siłę, żeby porozmawiać ze sobą i wybaczyć okolicznościom. Jako moje osobiste wsparcie mógłbym wskazać przyjaciół i ojca, którzy się starali, ale ja miałem problem sam ze sobą, bo nie potrafiłem się przyznać, że jest ze mną źle. Odpychałem wszystkich i nie dawałem nikomu się zbliżyć. To chciałbym podkreślić i przedstawić wszystkim, żeby nie uciekali przed tym.

Planujesz wydać coś nowego w najbliższym czasie?

Mam jeszcze sporo starych utworów.  Jednym z nich jest „Kłamstwo”, który wejdzie w obieg w przyszłym tygodniu. (W czasie publikacji wywiadu utwór już jest dostępny do odsłuchania, link poniżej). Mam też inne plany na przyszłość, ale na razie mam postój artystyczny. Staram się nie narzucać sobie presji, że muszę coś zrobić, bo potem jest mi jeszcze ciężej się za to zabrać. Obecnie spokojnie sobie tuptam po świecie i staram się znaleźć jakieś inspiracje. Szukam ich we wszystkim, ale głównie w muzyce – słucham przeróżnych artystów i wykonawców. Jak znajduję coś niesamowitego, to popycha mnie do działania. Ostatnio odkryłem nowy album „POST HUMAN: NeX Gen” zespołu Bring Me The Horizon, który bardzo mnie szokował swoją zawartością. Jeśli chodzi o pisanie, to inspirują mnie ludzie i problematyka życia. Tęsknię za koncertami, ale do tego potrzeba ludzi i jeszcze większej mobilizacji. Na razie nie czuję, żeby to był odpowiedni moment.

Zajmujesz się czymś jeszcze oprócz muzyki?

Pracuję i próbuję spokojnie wejść w życie – zacząć od tych prozaizmów, a potem szukać głębszej warstwy i szczęścia.

Jak zdefiniowałbyś muzyka?

Zależy kogo nazwiemy muzykiem (śmiech). Mamy obecnie dość szeroki rynek muzyczny…nie chcę być oceniający, ale chyba nie trzeba mieć wrażliwej osobowości. Uważam, że trzeba być szczerym z samym sobą i ze swoją twórczością. Nie wiem, czy emocje odgrywają w tym ważną rolę, ale myślę, że w każdym z nas one kipią. Niektórzy bardziej je ukrywają, niektórzy mniej, a niektórzy w ogóle nie zdają sobie z nich sprawy. Moim zdaniem w każdym tkwi wrażliwość, lecz nie każdy sobie pozwala na odblokowanie jej.

I na koniec jako puentę mam przygotowany taki suchar: „Dlaczego Radosław ma takie smutne piosenki?”

Nie ukrywam tego, że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie (śmieje się). Wolałbym mieć sławiące radość utwory. Kilka razy się za to zabierałem, ale nie potrafię oddać piękna szczęścia. Staram się, więc może będzie to miało jakąś przyszłość.

Rozmawiała Kateryna Shmorgun.