Off-Festival 2023 – Kto zagra?

Line-Up OFF-Festival 2023

Piątek – 4.08

Scena Główna Perlage:

Pusha T (USA) – RAP.
OFF! (USA) – Hardcore’owa supergrupa z LA.
Kokoroko (UK) Afrobeat, smooth jazz.
Rat Kru
(PL) Dance

Scena Leśna:

Dréya Mac  (UK) – RAP.
Melody’s Echo Chamber (Francja) – Dream POP, Psychodelic Rock, Space Rock.
JORDAN (UK) – Elektro, Hip-Hop
Wojtek Mazolewski YUGEN 2 (PL) – Jazz
Biały Falochron (Polska) – PostPunk, Hip-Hop, Elektro

Scena Eksperymentalna:

Gilla Band (Irlandia) – Post Punk, Indie Rock.
Special Interest (USA) – Punk, Industrial.
Big Joanie (UK) – Post Punk, Punk Rock.
Butch Kassidy (UK) -Noise’owo-progresywna petarda!
Hubert (PL) – Rap

T Tent:

Homixide Gang (USA) – Trap
Underscores (USA) – Elektronika, Dubstep
GONE (Francja) – Techno
Yann (Polska) – RAP
Koń (Polska) – Techno

Sobota – 5.08

Scena Główna Perlage:

Slowdive (UK) – Rock Alternatywny.
Spiritualized (UK) – Garage Rock, Space Rock.
Nation of Language (USA) – Indie POP, Post Punk.
Belmondawg/EXPO 2000 (Polska) – RAP.
Sad Smiles (Polska) – IndieRock
Izzy and the Black Trees – PostPunk

Scena Leśna:

Balming Tiger (Korea) – K-POP.
Ela Minus (Kolumbia) – Muzyka Elektronicza, Dance POP.
Gurriers (Irlandia) – Rock Alternatywny, Post Punk.
Udary grają „Is This It”
We watch clouds
(Polska) – Trush

Scena Eksperymentalna:

The Staples Jr. Singers (USA) – Gospel.
Jockstrap (UK) – Art POP.
Son Rompe Pera (Meksyk) – Mexican marimba music, Rock.
Soyuz (Białoruś) – Pop, Jazz
Polski Piach (Polska) – Blues, Rock

T Tent:

NNAMDÏ (USA) – Pop
Mandy, Indiana(UK) – Industrial, Noise rock, Underground techno
Haru Nemuri(Japonia) – J-pop, Rap, Post-hardcore, Art rock, Elektronika
Kampire / Nyege Nyege (Uganda) – Muzyka Świata
Tropical Soldiers in Paradise (Polska) – Jazz, Hip-Hop, Dub

Niedziela- 6.08

Scena Główna Perlage:

King Krule (UK) – Indie Rock, Fusion Jazz, Post Punk
Confidence Man (Australia) – Electropop.
Hania Rani (Polska) – Jazz, Alternatywa
Węże  (Polska) – Hadrcore

Scena Leśna:

Panda Bear & Sonic Boom (UK/USA) – Experimental.
Tamino (Belgia) – Indie Rock.
Calibro 35 (Włochy) – Funk, Hip-hop.
Mind Enterprises (Włochy)  – Dance, Electronic
Nene Heroine (Polska) – Jazz, Rock

Scena Eksperymentalna:

EKKSTACY (Kanada) – Post Punk, Indie Rock.
Joe Unknown (UK) – Alternatywa, Indie Rock.
Gaye Su Akyol (Turcja) – Rock Turc
Lancey Foux (UK) – Rap
MOP (Polska) – Alternatywny pop, Elektronika

T Tent:

Desire (Kanada) – Synth-pop
Trupa Trupa (Polska) – Rock, Indie rock, Rock psychodeliczny
Vlure (UK) – Post-punk
Obongjayar (Nigeria, UK) – Hip-hop, Rap
Furda (Polska)
Ugory (Polska) – Metal

Fun in Poland, wraz z Agencją Perspektywy zaprasza na kolejną edycję African Beats Festival! To Festival muzycznych korzeni. Święto otwartości i tolerancji. Organiczna afrykańska muzyka, spotkania podróżnicze, kino festivalowe, warsztaty

Festiwal Kultury Żydowskiej w Krakowie Powietrze to główny temat tegorocznej edycji Festiwalu Kultury Żydowskiej, który również poetycko zwiastuje powrót koncertu odbywającego się na świeżym powietrzu – „Szalom na Szerokiej”! FKŻ

Ostróda Reggae Festival 2023 Ostróda Reggae Festival ze swoją wieloletnią historią jest czołową polską imprezą celebrującą muzykę i kulturę wywodzącą się z Jamajki. Sukces festiwalu jest dowodem na atrakcyjność i

Gdańsk Siesta Festival Dorota Miśkiewicz i Toninho Horta. Koncertowa premiera albumu Bon Amigos na Gdańsk Siesta Festival. Czujesz Klimat? Po gościnnym pojawieniu się w gali Most Melanchlii na ubiegłorocznym festiwalu, jedna z

Siesta Festival 2023 Siesta Festival to jeden z niewielu festiwali w Polsce, który propaguje nurt „muzyki świata”. Nieprzypadkowo jest też związany z audycją o tej samej nazwie, prowadzonej przez Marcina

OFF-Festival

OFF Festival Katowice 2023

4 sierpnia w Katowicach startuje największy w Europie środkowo-wschodniej festiwal muzyki alternatywnej. 

OFF-Festival to obecnie jeden z najbardziej prestiżowych festiwali muzyki alternatywnej na mapie Europy. Pierwsze cztery edycje tej imprezy miały miejsce w Mysłowicach, a w 2010 r. przeniesiono ją do malowniczej Doliny Trzech Stawów w Katowicach, gdzie od tego czasu odbywa się nieprzerwanie. Na scenie festiwalu co roku występuje czołówka światowych i polskich gwiazd tworzących alternatywne brzmienia.

Zobacz skrót tego co było w 2022 roku.

« of 2 »

Jak podkreśla Artur Rojek – pomysłodawca i dyrektor artystyczny festiwalu, „OFF narodził się z marzeń i pasji dzielenia się muzyką”. To było pierwsze takie wydarzenie w Polsce, które złamało muzyczne schematy, pomieszało gatunki i zelektryzowało wszystkich swoją innowacyjnością. To wszystko szybko znalazło odzwierciedlenie w postaci wielu nagród, zarówno tych w kraju jak i poza jego granicami. W 2012 r. OFF został wyróżniony prestiżową European Festival Award w kategorii Najlepszy Festiwal Średniej Wielkości. Dwa lata później znalazł się on w zestawieniu 14 najciekawszych festiwali świata przygotowanym przez amerykański tygodnik „TIME”, a w 2017 r. brytyjski „The Guardian” umieścił go na liście 10 najlepszych europejskich festiwali muzycznych.

« of 3 »

OFF Festival to gwarancja doznań muzycznych. I to nie tylko w postaci czystych dźwięków. W Katowicach muzykę się nie tylko gra, nie tylko słucha, ale i o niej dyskutuje! Swoje miejsce znajdują tu także sztuki wizualne w postaci obrazów i rzeźb, a w festiwalowej Kawiarni Literackiej króluje słowo.

Podana w tym momencie data ma charakter orientacyjny. Więcej szczegółów wkrótce.

Postman na OFF-Festival 2022

Postman na OFF-Festival 2022

Postman to muzyk, multiinstrumentalista, kompozytor, piosenkarz i songwriter Konstiantyn Pochtar. Artysta pochodzi z Ukrainy, a dokładniej z jej stolicy – Kijowa. Obecnie mieszka i tworzy we Wrocławiu. Jego pseudonim – Postman – jest tłumaczeniem jego nazwiska na język angielski, co w języku polskim oznacza Listonosz. Jest jednym z przedstawicieli nowej fali ukraińskiej muzyki. Rok temu pojawił się jego najnowsza płyta „Zminylos bahato. Zminylos nichoho” („Wiele się zmieniło. Nic się nie zmieniło”). Jedną z piosenek, która weszła do albumu jest „Antarktyda”, której teledysk był stworzony na podstawie filmików nagranych specjalnie przez naukowców ukraińskiej stacji polarnej Akademik Wernadskyj. Kolejnymi nie mniej znanymi piosenkami z tego albumu są na przykład: „Jak spravy naspravdi?”(„Jak naprawdę się masz?”) i „Zminylos bahato. Zminylos nichoho” („Wiele się zmieniło. Nic się nie zmieniło”).

Kiedy w Ukrainie zaczęła się wojna na pełną skalę, Konstiantyn był we Wrocławiu. Będąc osobą bardzo wrażliwą na relację międzyludzkie, postanowił działać. Organizuje koncerty jak w małych, tak i większych miejscowościach, a część zebranych kosztów przekazuje na pomoc Ukraińcom.

Gwiazdy pod nami i ukraińskie Karpaty

Na OFF-Festivalu Postman wystąpił w sobotę 6 sierpnia z sceny Dr. Martens. Twórczość Konstiantyna – czuła na relacje międzyludzkie i codzienne życiowe sytuacje, idealnie wypełniła przestrzeń tej kameralnej sceny. Od samego początku występu, Postman stworzył bliską relację ze słuchaczami. Taka atmosfera sprzyjała podwyższeniu poziomu wrażliwości i głębszemu wtopieniu się w jego muzykę. Cały swój koncert wykonawca prowadził w języku polskim, którym świetnie się posługuje.

Podczas występu zabrzmiały takie piosenki jak np. „Kyivski vulytsi”(„Ulice Kijowa”), „Jak spravy naspravdi?”(„Jak naprawdę się masz?”)  i „Stars beyond us”. Przed zagraniem ostatniej z wymienionych piosenek, Postman opowiedział bazdzo ciekawą historię powstania tej piosenki. Konstiantyn siedział z kolegami w jednej z kijowskich knajp i ktoś mu pokazał, że jest taka aplikacja, która pokazuje w czasie rzeczywistym, gdzie się znajdują różne ciała kosmiczne. Kiedy on uruchomił tę aplikację i skierował swój telefon w dół, to gwiazdy i planety nigdzie nie zniknęły. To dało mu do myślenia, że przecież kosmos otacza nas z każdej strony.

Na sam koniec swojego koncertu artysta postanowił skorzystać z zalet sceny Dr. Martens i podjąć się bardzo interesującej interakcji ze swoją publicznością. Mianowicie zaczął skądś wyciągać różne ciekawe przedmioty takie, jak dzwoneczek i gwizdek w kształcie ptaka, przy tym również opowiadając krótką historię każdej z tych rzeczy. Kiedy chętni dostali instrumenty, muzyk powiedział, że kolejną piosenką będzie „Voda”. Inspiracją do napisania tej piosenki był pobyt Konstiantyna w ukraińskich górach Karpatach. Dzwon dzwonka miał odtworzyć pasące się w górach krowy, a gwizdek – śpiew ptaków.

Poniżej zapraszamy do obejrzenia nagranego fragmentu występu z finałową piosenką „Voda”, autorstwa użytkownika youtuba mateusz8111:

https://www.youtube.com/watch?v=4pwj3Ty6heo&ab_channel=mateusz8111

Kateryna Shmorgun

Propozycje na lato

Nie tylko muzyczne propozycje na lato. Festiwale, koncerty, imprezy plenerowe.

Ostatnie relacje

Wywiad Midsommar

Wywiad z basistą Midsommar – Karolem Grabiasem na Off-Festival 2022

Midsommar to nie tylko tytuł sensacyjnego filmu Ari Astera, ale i polski zespół, który tworzy muzykę z pogranicza dream popu i shoegaze. W 2021 roku opublikował swoją debiutancką EP-kę „The Dream We Had”. Biorąc pod uwagę tylko dyskografię, wydaje się, że ten zespół nie ma zbyt dużego doświadczenia. Ale staż, jak się okazuje nie gra roli, kiedy każdy szczegół – od nazwy zespołu do każdej kolejnej nagranej studyjnie piosenki jest dokładnie przemyślany. Te gatunki muzyczne, które szczyt swojej popularności miały jeszcze w latach 90-tych, nie przejęły się wtedy w Polsce. Ale możliwie, że akurat teraz polska publiczność już dojrzała do tego, żeby doceniać dream popową delikatność z shoegazowym, szorstkim przesterem. W ostatnich latach pojawia się coraz więcej zespołów posuwających się w podobnych gatunkach muzycznych i jednym z nich jest Midsommar, który od niedawna ma nową wokalistkę Valentinę.

Po koncercie redakcja FunInPoland przeprowadziła wywiad z Karolem Grabiasem, który nie tylko gra na bas gitarze, ale odpowiada za kontakt z mediami. Poniżej jego zredagowana treść:

« of 2 »

Jakie masz wrażenia po występie?

Myślę, że po różnych naszych koncertach ten był jednym z najlepszych. Było nam niesamowicie miło, że Artur Rojek zaprosił nas na OFF-Festival. Nie raz na naszych social mediach pisaliśmy, że to jest miejsce, w którym naprawdę chcielibyśmy wystąpić, ponieważ od lat jesteśmy fanami OFF-Festivalu. Wiemy, że w sercu Artura Rojka specjalne miejsce zajmuje muzyka shoegaze i dream pop, czyli ta brytyjska niezależna scena, takie zespoły jak „Slowdive” i „My Bloody Valentine”. Więc wystąpienie na OFF-Festivalu ma dla nas rodzaj szczególnego namaszczenia przez osobę, która na polskiej scenie ma wymiar kogoś, kto jest najważniejszym kuratorem muzyki. Myślę, że koncert oceniamy wszyscy pozytywnie. Raczej dobrze wypadliśmy technicznie, dobrze nam wypadła energia między członkami zespołu, więc jesteśmy bardzo zadowoleni.

A Ty osobiście bardziej preferujesz mniejsze eventy czy duże festiwale?

Dużych festiwali Midsommar nie ma za sobą zbyt wiele, więc to jest tak naprawdę nasze pierwsze doświadczenie z dużą publicznością i dużą sceną. Różne rzeczy wchodzą w grę. Duże festiwale mają to do siebie, że są lepiej nagłośnione. Jest lepsza przestrzeń od takiej strony techniczno-wizualnej – jest więcej miejsca, żeby poruszyć się na scenie, jest więcej osób, które odpowiadają za dźwięk i wizualia. Z jednej strony można swobodnie się poczuć pod względem, że ktoś opiekuje się Tobą jako zespołem, ale z drugiej strony małe koncerty mają ten specyficzny urok, że z dźwiękowcem przebijesz piątkę, po 5 minutach jesteście na Ty, publiczność to jest w 50 % znajomi Twoi, dziewczyny, ludzi z zespołu i możesz się poczuć bardziej swobodnie. Jedne i drugie mają swój urok. Ale chyba kiedy jest duża publiczność, kiedy ludzie przychodzą nie tylko dlatego, że znają członków zespołu i td, wtedy ta energia jest bardziej zacięta, jest więcej w tym jakiegoś takiego muzycznego dramatyzmu.

W środku lipca Midsommar dał post na social mediach, że macie znaczące zmiany w zespole, bardzo poetycko biorąc pod uwagę nazwę waszego zespołu. Oprócz tego, Valentina zaznaczyła, że to jest bardzo ciekawa historia i kiedyś o tym pogadamy, to może akurat nastąpił ten czas?

Pogadać o zmianach? Sprawa wyglądała tak, że nasza poprzednia wokalistka Alia Fay, którą oczywiście bardzo cenimy i bardzo szanujemy, w pewnym momencie doszła do wniosku, że chce postawić na karierę solową. Pojawiły się u niej jakieś plany wyjazdu zagranicę, nie chcę za dużo tego zdradzać. No i w tym momencie wiedząc już, że jesteśmy zaproszeni na duże festiwale, mając już plany, żeby nagrać płytę długogrającą, stanęliśmy przed dosyć dużym wyzwaniem jako zespół – musimy znaleźć nową wokalistkę. Zespół, który opiera się zasadniczo na dwóch filarach muzycznych, czyli z jednej strony bardzo charakterystyczna, rozmyta przesterowana gitara i z drugiej strony anielskie eteryczne wokale – to było dosyć duże wyzwanie. Rozpoczęliśmy przesłuchania do naszych partii wokalnych. Dostaliśmy bardzo dużo demówek. Spośród wszystkich, które nadeszły, Valentina należała do grona 2-3 osób, które w ogóle rozumiały tę muzykę. Ciekawe jest to, że Valentina nie słuchała wcześniej tej muzyki, ani shoegaze’u, ani dream popu. Byliśmy dla niej trochę takimi, nie chcę powiedzieć, że mentorami, ale osobami, które wprowadzały ją od strony takiej wiedzy o muzyce, pewnej historii tej muzyki. Ale z drugiej strony jej wrażliwość, jej osobowość, to kim ona jest, sprawiło, że ona bardzo szybko się w niej odnalazła. My nie musieliśmy jej prowadzić za rękę i mówić jakiej używać harmonii, w jaki sposób śpiewać te piosenki, ona bardzo szybko się odnalazła. Też bardzo szybko nawiązaliśmy taką osobistą więź. Przynajmniej między mną a Valentiną. Kiedy zaczęła się wojna nas wszystkich to bardzo mocno dotknęło. Ja w pierwszych dniach wojny byłem na granicy z Ukrainą. Wszyscy w jakiś mniejszy lub większy sposób włączyliśmy się w pomoc Ukrainie. No i kontakt z Valentiną był też takim jakby podaniem sobie dłoni ponad granicą. W tym sensie, że Valentina już mieszka w Polsce od wielu lat, ale ona była taką osobą, która przychodzi stamtąd i mówi nam jak jest. I jest dla nas strasznie ważne, żebyśmy byli również uwrażliwieni na kwestie związane z tym co się dzieje wokół nas. Valentina nie tylko wniosła swoją wrażliwość muzyczną, ale również wrażliwość na to co się dzieje na świecie.

Po OFFie Midsommar gra jeszcze w najbliższym czasie na takich polskich festiwalach jak Soundrive i Great September. Jak myślisz, co spowodowało taką eksplozję Waszej popularności?

To są dwie rzeczy. Z jednej strony myślę, że bardzo starannie podchodzimy do muzyki, którą wydajemy. Są zespoły, które wydają dema, które wydają jakieś epki, które są nieprzetworzone. My nagraliśmy tak naprawdę 5 utworów od jesieni 2021 roku. Co znaczy zespół, który ma 5 utworów na koncie – niewiele. Ale z drugiej strony wypuściliśmy 5 dobrze zmiksowanych, dobrze nagranych utworów, najlepszych z naszego repertuaru. Więc z jednej strony jest dobra muzyka, która jest przemyślana, która jest dobrze zmiksowana, jest wyprodukowana z osobami z naszego shoegaze’owego światka. Michaił Kuroczkin z Petersburga, który wcześniej miksował Blankenberge – bardzo znany rosyjski zespół, grający shoegaze. Z drugiej strony jest bardzo precyzyjna wizja tego, co my chcemy osiągnąć. Ja sam jestem osobą, która pracowała w PR-ze, więc wiem w jaki sposób i do kogo kierować komunikat na temat tej muzyki. Dosyć świadomie i w sposób przemyślany kierowaliśmy komunikaty na temat naszej muzyki do dziennikarzy, do promotorów muzyki, do ludzi z branży muzycznej, których to po prostu interesuje. Wiedzieliśmy, że ta muzyka w Polsce nie zaistniała wystarczająco silnie w latach 90-tych, czyli wtedy, kiedy była popularna, więc mieliśmy pewną silną dźwignię. Mówiliśmy: „My jesteśmy tymi, którzy zasypują próżnię, która jest przez ostatnie 30 lat.” Więc w momencie, kiedy mieliśmy taką silną wizję tego, w jaki sposób siebie prezentujemy i jednocześnie mieliśmy dobrą muzykę, produkt, chociaż nie lubię tego słowa, było nam w pewny sposób łatwo dotrzeć do dziennikarzy, którzy czuli, że pokazujemy coś, czego jeszcze na dobrą sprawę nie było na polskiej scenie muzycznej. Stąd myślę jest to duże zainteresowanie. Muzyka plus świadoma wizja siebie.

Mówisz, że ten gatunek muzyczny w Polsce jeszcze nie zaistniał. Jak myślisz, czy dzięki Midsommar ta muzyka się rozwinie?

Robimy bardzo dużo, żeby tak się stało. Staramy się utrzymywać bardzo dobre koleżeńskie relacje z zespołami, które grają podobną muzykę. Dopiero co przed chwilą graliśmy w warszawskim klubie „Chmury” koncert z zespołami „Oysterboy” i „Duchy”. Oczywiście to są zespoły na szerokim horyzoncie muzycznym, które nie do końca grają taką identyczną muzykę jak my, ale powiedzmy, że poruszają się w podobnej estetyce. Wcześniej graliśmy już koncert z takimi zespołami jak „Strangers in my House”, utrzymujemy przyjazne relacje z zespołami „Zachwyt”, „Bez”, „The hattive Nuts” czy „Kwiaty”. Więc to co się dzieje obecnie na scenie muzycznej w Polsce pokazuje, że jest pewien ruch w stronę tej muzyki. Jest więcej gitar, które są przesterowane i jednocześnie mają pogłos, jest więcej wrażliwości, która właśnie się odwołuje do tego co się działo na początku lat 90-tych w Bristolu w Wielkiej Brytanii. I wydaje się nam, że to jest ruch w słuszną stronę. Artur Rojek, który jest wielkim miłośnikiem tej muzyki przez lata starał się pokazywać polskim odbiorcom zespoły z tej branży, z tej niszy muzycznej, takie jak „My Bloody Valentine”, „Slowdive” czy „Ride”, który grał 2 dni temu na OFFie. No i wydaje mi się, to że jesteśmy tutaj i gramy razem z Arturem Rojkiem to nie jest przypadek. Pokazujemy polskim odbiorcom, że to nie jest muzyka tylko importowana, ale która również w Polsce ma coś ważnego do powiedzenia.

Czemu zdecydowaliście się na to, żeby pisać piosenki głównie w języku angielskim?

To myślę, że był dosyć naturalny sposób. Kiedy nasza pierwsza wokalistka pojawiła się w naszym zespole, to większość jej utworów była po angielsku. Też zakładaliśmy, że nie jesteśmy zespołem, który chce się ograniczyć tylko i wyłącznie do polskiego rynku muzycznego. Nie powiem, że jest w tym jakaś przemyślana strategia eksportowa, po prostu zakładaliśmy, że może będzie nam w ten sposób łatwiej przebić się muzycznie.

Na jakim festiwalu zagranicą chcielibyście szczególnie wystąpić?

Dobre pytanie..(śmiech). No na pewno byłoby świetnie zagrać na Lola Pelusie, ale to są jakieś wielkiemarzenia, marzenia ściętej głowy.

Czy Midsommar są zainteresowani kolaboracją?

Oczywiście, że tak. Na polskim rynku muzycznym przez ostatnie kilka lat pojawiło się tyle ciekawych projektów muzycznych, które prezentują wrażliwość zbliżoną do naszej. Pojawiła się bardzo duża przestrzeń dla eterycznych, wcześniej nie występujących na polskim rynku muzycznym wokali i gitar, które w większym stopniu opierają się na tworzeniu atmosfery, niż na agresywnych riffach. Jeśli w tym momencie odezwałby się do nas jakiś zespół o wrażliwości zbliżonej do naszej, z wielką przyjemnością nagralibyśmy coś. Może nie z zespołami, które są teraz popularne z gatunku hiphop, ale z naszej branży jak najbardziej. Ja osobiście jestem wielkim fanem zespołu z Oświęcimia „Zachwyt”, też zespołów „Bez”, „Strangers in my House”, „Kwiaty”. Od lat słucham zespołu „The Hattive Nuts”, który nie jest aż tak wystarczająco dobrze znany, jak według mnie powinien być, ale jest jednym z pierwszych zespołów w Polsce, który grał muzykę opartą na podobnych do nas harmoniach. Jest też masa innych. Gdyby Artur Rojek zaproponował nam współpracę zbliżoną do muzyki, która była w jego debiutanckim projekcie Lenny Valentino, czyli gdyby przyszedł do nas z propozycją: „Chłopaki nagrywamy drugą płytę Lenny Valentina i chcemy z Wami dograć wokale i gitary”, powiedzielibyśmy: „Zapraszamy, jest super!” Dzisiaj właśnie zrobiliśmy sobie zdjęcie z Arturem Rojkiem przed koncertem, więc jest to dla nas postać dosyć istotna. Gdyby on nam zaproponował kolaborację, byłoby super.

Kateryna Shmorgun

Wywiad Postman

"musisz porozmawiać o Ukrainie z ludźmi z Ukrainy" Wywiad z Konstiantynem Pochtarem (Postman) Na OFF-Festival 2022

Teraz jak nigdy jest nagłaśniana bliskość nie tylko geograficzna Polski i Ukrainy. OFF-Festival 2022 też nie był wyjątkiem i zaprosił ukraińskich wykonawców na swoje sceny. Jedny m z nich jest Postman – muzyk, multiinstrumentalista, kompozytor, piosenkarz i songwriter Konstiantyn Pochtar. Artysta pochodzi z Ukrainy, a dokładniej z jej stolicy – Kijowa. Obecnie mieszka i tworzy we Wrocławiu. Jego pseudonim – Postman – jest tłumaczeniem jego nazwiska na język angielski, co w języku polskim oznacza Listonosz. Jest jednym z przedstawicieli nowej fali ukraińskiej muzyki. Rok temu pojawił się jego najnowsza płyta „Zminylos bahato. Zminylos nichoho” („Wiele się zmieniło. Nic się nie zmieniło”). Jedną z piosenek, która weszła do albumu jest „Antarktyda”, której teledysk był stworzony na podstawie filmików nagranych specjalnie przez naukowców ukraińskiej stacji polarnej Akademik Wernadskyj. Kolejnymi nie mniej znanymi piosenkami z tego albumu są na przykład: „Jak spravy naspravdi?”(„Jak naprawdę się masz?”) i „Zminylos bahato. Zminylos nichoho” („Wiele się zmieniło. Nic się nie zmieniło”).

Po koncercie redakcja FunInPoland przeprowadziła wywiad z Konstiantynem Pochtarem. Poniżej jego zredagowana treść:

Jakie masz wrażenia po koncercie?

Wszystko było świetne. Zwykle gram w takich niedużych klubach. Nie mam dużego doświadczenia festiwalowego z solowym projektem, więc zawsze zastanawiałem się jak zostanie odebrany. Nie mam żadnych oczekiwań, na razie jestem bardzo, bardzo zaskoczony.

OFF-Festival to jeden z największych festiwali w Polsce. Jak wspomniałeś, nie miałeś zbyt wiele doświadczenia z takimi dużymi wydarzeniami, jak go oceniasz?

Występowałem na dużych festiwalach, ale to było dawno temu. Ale jeśli chodzi o mój stosunek do Offu, to chyba jedyny festiwal, przed którym nigdy nie sprawdzam line-upu, bo wiem, że będzie świetnie. Po prostu chodzę na koncerty, nie czytając kto gra. To bardzo ważna rzecz.

Dzisiaj, pod koniec twojej ostatniej piosenki, Voda, udało ci się osiągnąć efekt ambientowy  z samą gitarą. Jak na to wpadłeś?

Zawsze słuchałem dużo psychodelicznego rocka i ogólnie muzyki eksperymentalnej. Lubię hałasy, taki noise i ogólnie takie rzeczy. W pewnym momencie pomyślałem, że w zasadzie efekty, które mam, pozwalają mi robić tego typu rzeczy tylko za pomocą gitary akustycznej. Za pierwszym razem zrobiłem to całkiem spontanicznie, potem trochę się nauczyłem robić to w sposób kontrolowany. Mam pedały efektów, one właściwie robią te wszystkie rzeczy, a wewnątrz gitary jest mikrofon, do którego też mogę krzyczeć i śpiewać.

Byłeś we Wrocławiu w dniu, kiedy w Ukrainie wybuchła wojna na pełną skalę. Również na prawie wszystkich stronach internetowych poświęconych muzyce można znaleźć informacje, że dzielisz swoje życie między Kijowem a Wrocławiem. Dlaczego Polska i od czego to wszystko się zaczęło?

To był absolutny zbieg okoliczności. Właśnie półtora roku temu poznałem chłopaków, którzy robili mi koncert. Zaprzyjaźniliśmy się i przyjechałem do Wrocławia z Berlina, gdzie wtedy mieszkałem. Przyjechałem tak tylko na jakiś czas, nie mając żadnych planów. Była pandemia i nie miałem nic do roboty – żadnych planów i zajęć. We Wrocławiu nawiązaliśmy współpracę z Borówka Music, moją agencją koncertową. Tak wszystko się zaczęło. Ale to wszystko było całkowicie spontanicznie.

Czy od tego momentu Polska stała się dla Ciebie takim drugim domem, a kultura polska jest tak samo bliska jak ukraińska?

Nie, bo nawet jeśli mówimy o Ukrainie, jestem z Kijowa i lubię Kijów, ten klimat, który tam się tworzy i się generuje. Ale nie czuję się tak dobrze w innych ukraińskich miastach. Niektóre czuję, inne nie. Nie rozdzielałbym wpływów kulturowych na kraje, czy to kultura ukraińska, czy polska. Większą rolę odgrywa miasto – Kijów, Warszawa, Wrocław. Lokalne wpływy są dla mnie bardziej interesujące niż globalne rzeczy, które emituje tak duże społeczeństwo. Lubię zanurzać się w lokalnych klimatach. Wrocław w pewien sposób na mnie oddziałuje, jest dużo wody, dobra architektura, dużo cegieł – to lubię. Także Berlin, Kijów i oczywiście Karpaty.

Podczas twojego występu trudno było nie zauważyć, jak dobrze mówisz po polsku. Chciałbyś wydać piosenkę po polsku?

Mam piosenki po polsku, po prostu te piosenki mają słowo chuj lub spierdalaj, więc postanowiłem nie grać ich dzisiaj na festiwalu. Gram je tylko na koncertach, tak po prostu wyszło. Ale tak, będę miał piosenkę po polsku.

Podczas większości koncertów grasz na gitarze akustycznej, ale dzisiaj i w nagraniach studyjnych użyłeś także innych instrumentów. Więc na jakich instrumentach grasz w ogóle?

Na wszystkich. Zasadniczo jestem muzykiem i potrafię wydobyć dźwięk ze wszystkiego. Poza gitarą nie umiem grać na niczym innym, ale mogę.

Z kim współpracujesz przy produkcji swojej muzyki?

Z wyższymi siłami kosmicznymi.

Gitara jest instrumentem strunowym i jest ponad narodowa ponieważ jest popularna w większości krajów, a co powiesz na mniej znane instrumenty, jak np. bandura, kobza czy cymbały, które też są instrumentami strunnymi, tylko, że ukraińskimi. Interesowałeś się kiedyś tradycyjnymi instrumentami, czy wolisz jednak bardziej konwencjonalne rockowe brzmienia w stylu Beatlesów?

Oczywiście interesowały mnie instrumenty ludowe. Używam takich drewnianych fletów, które kupuję w Karpatach od pana Mychajła Tyfinczuka. Gorąco polecam poczytać trochę o nim. Jeśli mówimy o bandurze, to jest to bardzo złożony instrument. Latami trzeba się uczyć grać na niej. Jest za duża, nie dam rady jeździć z bandurą. To jest trudne. Używam tradycyjnych instrumentów dętych, na których mogę improwizować.

W tym roku opublikowałeś tylko jedną piosenkę, którą zacząłeś pisać w lutym, a skończyłeś dopiero w maju. Jakie czynniki na to wpłynęły?

Między koncertami były małe przerwy i po prostu nie miałem czasu.

Wspomniałeś kiedyś, że lubisz podróżować. Jakie kraje odwiedziłeś w swoim życiu?

Wiele. Właściwie trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Wśród krajów, które mi się podobały i które zrobiły na mnie wrażenie są Szwajcaria i Izrael. A co dotyczy krajów, do których chciałbym wrócić… Hm…Mało gdzie byłem na południu, więc jest to dobra odskocznia do odkrycia tam wielu ciekawych rzeczy.

Niemal od pierwszego dnia wojny na pełną skalę w Ukrainie organizujecie koncerty charytatywne. Nie sposób nie wspomnieć o Twojej niedawnej trasie, z której część uzyskanych pieniędzy trafiło na pomoc Ukraińcom. Czy uważasz, że ta akcja zakończyła się sukcesem?

Jeśli udało się uratować chociaż jedno życie, to z pewnością uważam to za sukces. Ta trasa jeszcze się nie skończyła. Zarobione środki nadal przekazuję na cele charytatywne.

Co chciałbyś przekazać naszym anglojęzycznym czytelnikom?

Jeśli masz ochotę dowiedzieć się trochę więcej o Ukrainie, to przede wszystkim musisz porozmawiać o Ukrainie z ludźmi z Ukrainy. Po drugie, trzeba pojechać i zobaczyć, jak to wszystko tam wygląda. Nie wierz w to, co mówią ludzie, którzy nigdy tam nie byli.

Kacperczyk na OFF-Festival 2022

Kacperczyk na OFF-Festival 2022 w Katowicach

Pewnie pojawienie się na tegorocznym OFF-Festivalu młodzieżowego duetu Kacperczyk nie było żadnym zaskoczeniem. Ale występ tego zespołu, który porusza się w gatunkach hip-hop i rap, na pewno przyniósł gorący „surprise” troszeczkę starszym przedstawicielom ich fundomu.

Główna Scena Perlage, jak wskazuje sama jej nazwa, była przeznaczona dla „gwiazd” OFF-Festivalu 2022. Więc to było niemal oczywiste, że jednym z zespołów, który tam zagrał, był Kacperczyk. Skąd taka nazwa? To jest dość prosta zagadka do rozwiązania – duet tworzą bracia Kacperczyk. Starszy z rodzeństwa Maciek gra na gitarze, zajmuje się wokalem i również jest autorem tekstów większości piosenek. Młodszy, Paweł gra na perkusji i odpowiada za produkcję muzyki.

Kacperczyki są dość młodym zespołem (nie tylko ze względu na ich wiek), ponieważ swoją debiutancką płytę długogrającą „Sztuki piękne” wypuścili w 2020 roku. Chociaż, jak twierdzą chłopaki, z muzyką są nierozłączni od dzieciństwa.

Kryzys najczęściej się kojarzy z wiekiem średnim. Bardzo często się zapomina o trudnościach młodych osób, które wstępują w dorosłe życie. Przeprowadzka z domu rodzinnego, pandemia i ukończenie studiów – to są tematy, które są bardzo bliskie współczesnej młodzieży. Właśnie o tym są piosenki z najnowszej płyty braci Kacperczyk „Kryzys Wieku Wczesnego”. Album muzyczny się pojawił w zeszłym roku. Liczy w sobie 14 piosenek, z których możemy się dowiedzieć o wszystkich wzlotach i upadkach młodych artystów. Bardzo dobrze przemyślana koncepcja całej płyty dała swoje owoce po ciężkiej pracy – „Kryzys Wieku Wczesnego” był sprzedany ponad 15 tyś. razy i uzyskał status złotej płyty.

„Artysta z ASP, niech puszczą to w Esce na Offie i na Festcie i niech to leci wszędzie…”

Tuż po zmierzchu pod Sceną Główną Perlage zgromadzili się festiwalowicze w gorączkowym oczekiwaniu na pojawienie się wykonawców. Ale ku zdziwieniu wszystkim anonsowały koncert 2 maskotki, znane wszystkim fanom zespołu – Różowy Zając i Słoń. Dopiero po kilku sekundach pojawili się Bracia Kacperczyk. Tego wieczoru było dość zimno na zewnątrz w porównaniu do piątku. Ale chłopakom udało się rozpalić ogień  i uchronić wielu ludzi przed przeziębieniem.

Wśród piosenek, które zabrzmiały podczas ich występu były oczywiście „Artysta z ASP”, „Brejdaki” i „Niebieskie ptaki” z najnowszej płyty „Kryzys Wieku Wczesnego”. Niebiesko fioletowe światła na pewno było widać daleko poza obszar OFF-Festivalu i podczas całego wystąpienia cały czas nabywało ludzi. Ale Co tak zachęcało ludzi  do wzięcia udziału we wspólnej zabawie? W miejscach, gdzie już nie dochodziły odgłosy śpiewu Maćka, można było posłuchać amatorskiej wersji tłumu. Wydawało się, że wszyscy znali na pamięć teksty większości piosenek. Możliwie, że kilka osób naprawdę nie znało słynnych wersów  – „Artysta z ASP…”, ale na pewno i tak świetnie się bawili po otrzymaniu dawki świetnego humoru z panującej atmosfery, zaległości nadrobili w drodze do domu.

Fale, niebieskie światło, latarki

Pierwsze skojarzenia z latem to są woda, urlop i ciepło, a dla najmłodszych uczestników OFF-Festiwalu również wakacje. Kiedy w powietrzu popłynęły pierwsze nuty tej piosenki, Maciek poprosił wszystkich, żeby spróbowali jakoś się dogadać z „sąsiadami” i zrobić fale, albo przynajmniej włączyli latarki. Kolejną piosenką była „Jeziorko”. Ciężko stwierdzić, czy naprawdę wśród festiwalowiczów jest tak dużo miłośników jezior, ale było słychać, jak każdy sobie nucił pod nosem – „Lubię sobie leżeć nad jeziorkiem…”

Kiedy zabrzmiał najnowszy singel „Do zobaczenia”, na twarzach niektórych osób można było odczytać duże pytajniki – „Czy to już koniec?”. Na szczęście to była dopiero połowa występu i zapowiedź początku gorącej „jazdy”.

Tajemniczy (albo nie do końca) gość

Największym zaskoczeniem tego wieczoru miało być pojawienie się artysty-niespodzianki. Gdy Maciek zaczął zapowiadać jego wyjście na scenę, każdy już wiedział kim jest tajemniczy gość. Z każdej strony ludzie zaczęli skandować – ”Artur Rojek, Artur Rojek!”. Po tym zaklęciu, wykrzykiwanym przez tłumy, zgadnijcie kto się pojawił. Brawo, poprawna odpowiedź to gospodarz OFF-Festivalu – Artur Rojek. Razem z Braćmi Kacperczyk i każdym, kto miał szczęście być wtedy w pobliżu, zaśpiewali jeden z jego największych przebojów „Mieć czy Być”.

Kateryna Shmorgun

Propozycje na lato

Nie tylko muzyczne propozycje na lato. Festiwale, koncerty, imprezy plenerowe.

Ostatnie relacje

Wywiad z Oysterboy

Oysterboy na OFF-Festival 2022

Powrotowi OFF-Festival po dwóch latach przerwy pandemicznej towarzyszył większy nacisk na rodzimych artystów – za równo relatywnych debiutantów jak i muzyków z doświadczeniem na scenach festiwalowych. Do tych drugich możemy zaliczyć Piotra Kołodyńskiego, który pod szyldem działającego od roku aktu solowego Oysterboy wystąpił w pierwszy dzień festiwalu z dedykowanym zespołem (Artur Chołoniewski, Sebastian Polus, Antoni Zajączkowski). Pomimo pechowego trafienia na najbardziej piekielne warunki pogodowe tamtego dnia i kilku niewielkich problemów natury ludzkiej i sprzętowej, zespół wybronił się na wysoką ocenę i dał nam za równo demonstrację kunsztu muzyków, jak i wiele powodów do śledzenia przyszłych poczynań Oysterboya – łącznie z zapowiedzią albumu w niedalekiej przyszłości.

Po koncercie redakcja FunInPoland przeprowadziła wywiad z Piotrem Kołodyńskim. Poniżej jego zredagowana treść:

Pogoda kontra Artysta trzy do zera?

Początkowo bardzo cieszyliśmy się, że jest taka pogoda. Gramy taką muzykę, która na nagraniach wydaje się, że jest chilloutowa i spokojna, ale na scenie trochę bardziej odpinamy gitary i uderzamy w bęben. Więc energia, która jest na scenie, powoduje fitness. Wyszliśmy cali zlani potem, 50 stopni na scenie. Ciężko się śpiewa w takich warunkach ale to jest coś, co też lubimy – wyjść zmęczeni, jak po meczu piłki nożnej. Jeśli nie jak po triatlonie.

Zdarzyło się wam wcześniej grać w takich warunkach?

Nie, to jest totalny debiut na takiej dużej scenie, w takim dużym namiocie i jeszcze na Offie. To taka wysoka poprzeczka (znowu nawiązanie do piłki, chociaż nie wiem czemu, w ogóle nie jestem fanem piłki nożnej).

Oysterboy to troszkę nietypowa nazwa. Skąd wziął się pomysł na tę nazwę?

Studiowałem w Londynie i zawsze nosiłem przy sobie taką kartę do podróży metrem Oyster Card. W ogóle, to jest zupełnie odrębna historia, ale wróciłem do Londynu po kilku latach. Poszedłem do Tate Modern, do galerii, gdzie wziąłem pierwszą lepszą książkę z półki w sklepie z pamiątkami. To była książka, która opisywała twórczość Tima Burtona, z którym jakby jakoś nie jestem bardzo zapoznany, oprócz tego, że wiem o Batmanie, którego wyreżyserował już kilkadziesiąt lat temu. Otworzyłem tę książkę i pierwsze, co przeczytałem, to napis Oyster Boy. Wtedy planowałem już założyć swój muzyczny projekt solowy. Spojrzałem na tę nazwę i doszło do mnie, że to jest totalnie nazwa dla mnie. Po pierwsze, dlatego że wiele osób mi powiedziało, że mam oczy jak małże, takie niby wystające, ale jakby z innej strony są tutaj takie muszelki, w środku perełki, trochę leniwe. Wiadomo Oyster – czyli ostryga – potrafi być piękna w środku, z perłą, ale na zewnątrz dosyć brzydka. Trochę się z tym utożsamiam – też czasem lubię się wycofać do swojej muszli. No i też ta londyńska Oyster Card. Londyn to jest miasto, z którym się bardzo, bardzo utożsamiam, chyba najbardziej na całym świecie. Wtedy stwierdziłem, że jestem Oysterboy.

Do niedawna byłeś znany przede wszystkim jako wokalista zespołu rockowego Terrific Sunday, ale teraz jest Oysterboy, który jest projektem przede wszystkim popowym. Skąd ta decyzja, żeby pójść właśnie w tym kierunku solo, a nie z całym zespołem?

To bardziej projekt indie popowy, nadal w tym brzmieniu jest dużo niezależności. A na scenie totalnie idziemy w stronę rocka, żeby dodać temu wszystkiemu pikanterii. Słychać też dużo wpływów Terrific Sunday, na pewno. W końcu tam też piszę muzykę i teksty. Zresztą w Oysterboy’u gra perkusista Terrific Sunday. Ale poszedłem w kierunku indie popu dlatego, że zawsze brakowało mi spełnienia się w takiej lżejszej muzyce, która na Zachodzie rośnie w siłę. Taki bedroom pop – producent, tudzież muzyk, siedzi sobie w sypialni i dosłownie w piżamie tworzy muzykę, która jest oparta trochę na dreampopie w stylu Slowdive albo DIIV – który dzisiaj zresztą gra za chwilę na scenie głównej.

Bo właśnie zauważyliśmy jedną zmianę. Jako wokalista i autor tekstów w zespole Terrific Sunday śpiewałeś głównie po angielsku, a tymczasem dotychczasowe utwory ze swojego projektu Oysterboy to wyłącznie w języku polskim.

Tak. Ta zmiana polega na tym, że chciałem faktycznie ten projekt zacząć po angielsku, ale skonsultowałem to z kilkoma osobami i mówili – „Słuchaj, gdzie chcesz tę muzykę tworzyć, gdzie chcesz ją promować?”. W Polsce. – „No to rób po polsku”. Powiedziałem „dobra”, jest to dla mnie wyzwanie. I faktycznie stwierdziłem, że wszystkie piosenki Oysterboya będą po polsku. Nie wykluczam, że coś będzie kiedyś po angielsku, bo już teraz na mediach społecznościowych, jak wrzucam jakiś riff gitarowy, to ludzie z całego świata pytają w komentarzach kiedy to wyjdzie. I tak głupio im odpisać, że wyjdzie niedługo, ale będzie po polsku. Więc myślę, że w przyszłości skuszę się przynajmniej na kilka utworów po angielsku. Zresztą, kiedy robię demówki do polskich piosenek, to one zawsze mają oryginalnie tekst po angielsku, a dopiero później powstaje tekst po polsku.

W nawiązaniu do tego, czy nasi zagraniczni czytelnicy mogą w końcu się spodziewać Twoich koncertów zagranicznych?

Ja bardzo bym chciał, żeby polski język się przyjął przynajmniej w tej niszy, tak samo jak język ukraiński czy rosyjski. Na przykład jutro gra Molchat Doma z Białorusi. Oni kiedyś grali w Poznaniu, a wtedy nawet ich nagłaśniałem, przyszło kilkanaście, może kilkadziesiąt osób. To niesamowite, że oni grają teraz na OFFie, dla ogromnej publiczności. I właśnie to jest taka muzyka, która też jest bliska mojemu sercu i dużo ma wspólnego z tym, co ja robię jako Oysterboy. To pokazuje, że ta muzyka wypłynęła na cały świat. Mimo, że ich język totalnie wydawałoby się nie śpiewny, w przeciwieństwie do angielskiego, to jednak ta muzyka jest teraz popularna na cały świat, więc może polski w końcu dołączy do tego grona języków, które są znane na całym świecie, w muzyce. Więc kto wie, jakby tak się stało, to od razu robię trasę po Europie i USA.

Jak go wypromujemy? Chrząszczem w Szczebrzeszynie?

Chrząszcz brzmi w trzcinie… ja nawet tego nie potrafię wymówić (śmiech). Ale ja mam akurat na tyle miękkie teksty w Oysterboyu, że moim zdaniem ktoś, kto nie jest z Polski, mógłby się nauczyć nawet to śpiewać. Do jakiegoś stopnia przynajmniej. Chociaż nie wiem czy typowy Niemiec byłby w stanie zaśpiewać „miłość chcę, miłość chcę”. Ale nam nadzieję, że tak.

Do nagrywania swoich teledysków używasz kamer z lat 60-tych, odzwierciedlając estetykę kinematograficzną z tamtych lat. Co cię skłoniło do tego wyboru?

Ja w ogóle bardzo lubię lata 60-te. Jednym z moich ulubionych zespołów jest The Beatles, a oni mają dużo rzeczy kręconych kamerami 8 mm i 16 mm. Poza tym jest coś takiego w filmie analogowym, czego już nie spotykamy w filmie z telefonu lub współczesnej kamery cyfrowej. To jakby jest zupełnie inny vibe i wydaje mi się, że ten vibe lat 60-tych i takiej imperfekcji, niedoskonałości i tego, że wkładamy tę kasetkę, która ma tylko trzy minuty do nagrania. Nie wiemy co wyszło ostatecznie w tym nagraniu, a później miło się zaskakujemy po wywołaniu takiego filmu. To jest właśnie cała esencja tego i to bardzo mi pasuje do mojego projektu, który też jest taki trochę robiony analogowo, z tęsknotą do przeszłości, bardzo nostalgicznie, więc to świetnie się wpasowuje.

Jakie szanse ma według ciebie ten vibe na stanie się mainstreamem na polskiej scenie muzycznej?

Ja myślę, że to już staje się mainstreamem. Na przykład mamy takich artystów jak Michał Anioł, który wywodzi się z totalnego mainstreamu, ale ma fajne gitary, takiego nostalgicznego, fajnego melancholijnego grania w stylu Maca DeMarco. Mamy też na przykład Braci Kacperczyków, którzy wywodzą się z trapów, które były bardzo długo na topie w Polsce, ale live grają korzystając z żywych instrumentów, gitar, perkusji. Super, że widać, że to wraca, że już nie gra się wyłącznie z komputera i z sampli, tylko gra się faktycznie na żywo. I to jest znak, że w Polsce też to wraca. Uważam, że to po prostu też wejdzie w mainstream. Więc cieszy mnie to. Widzę, że na Zachodzie już to dzieje się od 10 lat. A w Polsce możliwe, że to zacznie dziać się teraz i byłbym bardzo zadowolony, jakby tak było.

Czego aktualnie słuchasz? Czy ma to wpływ na komponowanie?

Słucham teraz namiętnie DIIV i w stu procentach zespół ten wpływa na moją twórczość – jest to moja inspiracja numer jeden. Zresztą zaraz grają na głównej scenie, więc tak jak mówiłem, będę biegł, śpiewał i krzyczał pod sceną, w pierwszym rzędzie. Słucham też Beach Fossils, którzy się zresztą kumplują z DIIV. Jest też Wild Nothing – czyli projekty mocno indie popowe, w tym stylu, w którym też tworzę. No chociaż nie wszyscy tak mają, np. z tego, co wiem, to DIIV słuchają ciężkiego hip hopu, a tworzą muzykę dreampopowo-shoegazową. Więc nie ma zależności, że trzeba tworzyć tę samą muzykę, której się słucha, ale akurat u mnie faktycznie tak jest. I często wracam do Beatlesów, klasyków, jakichś mocniejszych brzmień albo indie-rockowych legend, np. Foalsów bardzo dużo słucham. Ale zdarza mi się posłuchać Rihanny, Rosalie. Nowa Beyonce mi się z kolei nie podoba, choć jej poprzednia twórczość jak najbardziej.

Twój niedawny singiel „Mediolan” z zespołem Niemoc jest twoją pierwszą kolaboracją w roli Oysterboya. Jakie masz wrażenia po tej współpracy?

W przeszłości Terrific Sunday bardzo mało kolaborował. Raz udało nam się z Melą Koteluk zagrać na żywo na Fryderykach i to było niesamowite przeżycie. Ale myślę, że będę to robił o wiele częściej w solowym projekcie i za każdym razem, jak ktoś się spyta, czy mogę kolaborować i ja będę miał na to czas, to odpowiem po prostu „tak”. Kolaboracja jest świetną przygodą i pozwala wyjść totalnie poza ramy tego, co się robi i przyjąć trochę inną funkcję w danym zespole. Na przykład Niemoc zrobiła muzykę, która mnie od razu porwała i powiedziałem „tak, to jest to”. Dosłownie usiadłem w piżamie i zaśpiewałem tekst improwizując i większość z tego tekstu znalazła się od razu w piosence. Więc to poczułem od razu. Chciałbym więcej takich kolaboracji.

Z kim na przykład byś chciał kolaborować?

Molchat Doma i DIIV to są moje marzenia, ale tak naprawdę to bym się zgodził na kolaborację z każdym docenianym przeze mnie producentem. Jeżeli jakiegoś producenta, muzyka albo artysty bym nie znał, ale podesłał/a by swoją muzykę, to bym się po prostu zgodził, jeżeli to poczuję.

Off-festival 2022

OFF Festival 2022 w Katowicach

W piątek 5 sierpnia rozpoczęła się już 15 jubileuszowa edycja OFF Festivalu w Katowicach 2022. Fani muzyki alternatywnej czekali na to prawie 3 lata, bo poprzednie imprezy zepsuła pandemia COVID-19. Więc oprócz okrągłych urodzin festiwalu, ta edycja była wyjątkowa jeszcze ze względu na długą przerwę.

W tym roku na OFF Festival 2022 w Katowicach wykonawcy zagrali dla publiczności z 5 scen – głównej Perlage, Sceny Leśnej, , Sceny Eksperymentalnej, T-Tenta oraz kameralnej Sceny Dr. Martens. Również jak w poprzedniej edycji dla miłośników słowa czytanego była otwarta Kawiarnia Literacka. Opiekowały się nią Sylwia Chutnik i Karolina Sulej.

Tak samo jak i w poprzednich latach eco-tradycje najczystszego festiwalu Europy dalej kumulują pro-ekologiczne postawy wśród publiczności. Kubki wielorazowego użytku, za które kaucja stanowiła 10 zł (co dodatkowo zniechęcało do pozostawienia go w najbliższym śmietniku), w 80% wegańska i wegetariańska oferta strefy Gastro, zakaz słomek plastikowych, specjalna darmowa linia autobusowa S1 i zablokowane dla samochodów dojście do bramy wejściowej.

Piątek, 5 sierpnia – 1 dzień OFF Festivalu 2022

W piątek, w pierwszym dniu festiwalu, było zaplanowano 24 występy. Zespołem, który rozpoczął ten szał koncertowy był Chair, którego twórczość można odnieść do stylu grunge. Swój występ zaczęli dość nieordynarnie, co zadało tonu całemu dniu. Przed pojawieniem się artystów, na scenę wybiegła… maskotka. Dopiero później jak fani już zrobili wystarczająco dużo zdjęć, pokazali się Cura i Hubert Kurkiewicz.

Kolejnym tego dnia zagrał Frank Leen. Pod tym pseudonimem ukrył się Tobiasz Fryzowicz, pochodzący z Wrocławia producent i wokalista. Frank Leen po raz pierwszy został zaproszony na OFF Festival. Pierwszą piosenką była Bombonierki – singel, którym anonsował wyjście swojego nowego albumu. Nie brakowało smutnych kawałków, ale też „do skakania”, bo jak powiedział artysta: „Tak jak w życiu bywa smutno i wesoło”.

Po tym koncercie festiwalowicze mieli do wyboru – popowa twórczość Janna, którego natura obdarzyła niezwykłym ultratenorem i zespół Ćpaj Stajl, którzy w swoich piosenkach łączą „podwórkowy rap” z bitami, charakterystycznymi dla imprez klubowych. Przedstawiciele krakowskiego undergroundu zaśpiewali głównie piosenki ze swojego nowego albumu „Złoty strzał”, m.in. „Życie to dziffka” i „Dzięki Ci tato”, która została zapowiedziana słowami: „Jeśli chcecie posłuchać czegoś mądrego…”.

Pierwszym zespołem, który wystąpił tego dnia na Scenie Głównej Perlage był warszawski hiphopowo rapowy duet Lordofon. Zespół założony przez Macieja Poredę (MC) i Michała Jurka, w tym roku będzie świętował swoje 5 urodziny. Ma już za sobą album „Koło” i kilka singli. W tym samym czasie w nowej tegorocznej lokacji T Tent wystąpił pełny nostalgii Oysterboy. Wcześniej wykonawca był znany jako wokalista zespołu Teriffic Sunday, ale już od roku Piotr Kołodyński prowadzi równolegle karierę solową.

Jako ostatni tego dnia na scenie głównej się pojawił Jordan Timothy Jenks, czyli amerykański raper i producent, znany pod pseudonimem Pi’erre Bourne.

Sobota, 6 sierpnia – 2 dzień

Drugi dzień OFF Festivalu 2022 w Katowicach zaczął się od występu Polonia Disco, kolektywu, który liczy w sobie członków z różnych gatunków muzycznych, ale których łączy miłość do porywającego każdego do tańca disco polo. Nieco później pod Sceną Leśną gromadziły się już tłumy metalowców, żeby posłuchać co przygotował dla nich black metalowy zespół Gruzja.

Pierwszym tego dnia na Scenie Głównej Perlage wystąpił polski zespół Oxford Drama. Podczas ich występu publiczność mogła odetchnąć po szalonym występie black metalu, słuchając elektro popowych piosenek zespołu z Wrocławia.

Nieco później na najmniejszej i najbliższej słuchaczy Scenie Dr. Martens wystąpił Postman. Pod tym pseudonimem tworzy Kostiantyn Pochtar, który pochodzi z Kijowa. Podczas koncertu wykonawca zaśpiewał jedną ze swoich najsłynniejszych piosenek – Kyivski Vulytsi (Ulice Kijowa), która jest uważana za 2 hymn stolicy Ukrainy. Również wykonawca w pełni wykorzystał możliwości lokacji angażując widownię do swojej finałowej piosenki Woda. Ten utwór był zainspirowany jego pobytem w ukraińskich górach. Chętni mogli dostać dzwoneczek, który miał naśladować pasące się krowy, albo gwizdek w kształcie ptaszka.

Kiedy się już zrobiło ciemno ogromny tłum się zebrał znowu pod Sceną Główną Perlage, żeby zaśpiewać i zatańczyć razem z braćmi Kacperczyk. Na początku i pod sam koniec pojawiły się na scenie znane wszystkim fanom tego zespołu maskotki – Różowy Zając i Słoń. Również nie mogli się powstrzymać, żeby  nie wspomnieć o tym, że promują swoją płytę Kryzys Wieku Średniego, która uzyskała status złotej. Także ich koncert był wyjątkowy ze względu na to, że razem z braćmi Kacperczyk, Artur Rojek zaśpiewał jedną ze swoich najsłynniejszych piosenek – Mieć czy Być.

Niedziela, 7 sierpnia – 3 dzień OFF Festivalu 2022

Zaszczyt rozpoczęcia ostatniego dnia OFF Festivalu 2022 miał Midsommar. Ich debiutancki występ na tak dużym evencie prawie umieścił ludzi w obrębie Sceny Eksperymentalnej. Głos nowej solistki zespołu Valentiny Maslovskiej, który idealnie się wpasowuje w atmosferę dream popu, zahipnotyzował nie jednego słuchacza.

Jako ostatni w tym roku „artyści Sceny Głównej” zagrał angielski zespół Metronomy.

Po północy zagrali Bolis Pupul i szwedzki DJ Seinfeld. Nieordynarne podejście do techno i muzyka w stylu house zamkli OFF Festival 2022 w Katowicach.

Q na OFF-Festival 2022

Q wystąpił na OFF-Festival 2022

Jak mogłoby się od razu wydawać, „Q” to nie jest żaden pseudonim artystyczny. Takie imię nosi amerykański wykonawca pochodzący z Południowej Florydy Q Steven Marsden. Jego ojciec Steven „Lenky” Marsden, który jest znaną postacią na scenie dancehall i reggae oraz twórcą legendarnego „Diwali Riddim”, postanowił dać synowi oryginalne imię, bo przewidywał jego przyszłe sukcesy. Więc mając we krwi muzykę, Q postanowił tworzyć alternatywne R&B. Jego debiutancką płytą jest „Thoughts”, która została opublikowana w marcu 2018 roku. Najpopularniejszym utworem z tego albumu jest „Who Will?”, ale prawdziwym przebojem jest piosenka z płyty „The Shave Experiment”. „Take Me Where Your Heart Is” ma prawie 60 mln. odtworzeń na Spotify, a teledysk do tego utworu ma ponad 2 mln. wyświetleń na platformie YouTube. Również kawałek tej piosenki został wykorzystany w jednym z odcinków ostatniego sezonu serialu dla nastolatków „On My Block”.

Najnowsza płyta „The Shave Experiment” na OFF Festival 2022

Q zaśpiewał pierwszego dnia OFF-Festivalu 2022 z T Tentu. Swoim występem Q promował swoją najnowszą płytę „The Shave Experiment”. W niej artysta w sposób oryginalny i innowacyjny połączył razem pop, funk i R&B. Podczas koncertu artysta zagrał takie piosenki, jak „“Alone”, “Garage Rooftop”, „Take Me Where Your Heart Is” i “It won’t get Ya”. Ten koncert od początku do końca był napełniony niesamowitą energią, którą łatwo było wyczuć w powietrzu. Osoby, które przez przypadek trafiły do T Tentu i totalnie nie kojarzyły tego artysty, dzięki tej atmosferze i chwytliwym tekstom piosenek momentalnie się zakochały w jego twórczości. To nie było wystąpienie dla miłośników sztywnego i biernego słuchania muzyki. Q cały czas wchodził w interakcję ze swoją publicznością i robił to w bardzo naturalny i nie wymuszony sposób. Niektórzy pod wpływem tej fali vibe’u nawet nie zauważyli, jak nauczyli się nowych angielskich słówek i odwzajemniali serduszka wykonawcy.

Jak finał  komedii romantycznej

Momentem kulminacyjnym tego koncertu było, kiedy Q, wykonując bardzo uczuciową piosenkę „Garage Rooftop” zszedł ze sceny, żeby być bliżej publiczności. Artysta znalazł wśród największych jego fanów czyjeś oczy i przez cały refren utrzymywał ten kontakt wzrokowy. To wszystko wyglądało jak finał romantycznej komedii. Ale później Q zaczął przechodzić dalej, mijając na swojej drodze jeszcze nie jedne takie oczy. Wokalista wskoczył z powrotem na scenę, żeby zagrać swój najpopularniejszy kawałek miłosny „Take Me Where Your Heart Is”.

Przed wykonaniem kolejnej piosenki Q poprosił podnieś ręce osoby, które mówią po angielsku. Cały namiot był wypełniony rękami, po czym piosenkarz postanowił działać. Więc publiczność miała śpiewać wers „It won’t get ya” z piosenki o takiej samej nazwie. Odbyła się pierwsza „próba dźwięku”. Nagle ktoś krzyknął „Can we do it again?”,a Q się zapytał kto to był i zażartował „I got you”. Alle piosenkarz też powiedział, że każda osoba ma znaczenie i próba się powtórzyła. Więc trochę podsumowując to był występ pełen niesamowitej energii relacji międzyludzkich. Uczuciowe piosenki w połączeniu z dobrym poczuciem humoru – to jest cały Q.

Kateryna Shmorgun

Propozycje na lato

Nie tylko muzyczne propozycje na lato. Festiwale, koncerty, imprezy plenerowe.

Ostatnie relacje

Rozmowa o „Duszy”

Wywiad z Durand Jones & The Indications

Mieliśmy wielką przyjemność przeprowadzić wywiad z wokalistą Durandem Jonesem i perkusistą Aaronem Frazerem z formacji The Indications przed ich koncertem w pierwszym dniu OFF-Festiwalu w Katowicach. Oto jego zredagowana treść.

Jak opisałbyś niezaznajomionym z tematem skąd wzięła się nazwa ‘soul’ (dusza)? Jakie są relacje między tą muzyką i jej nazwą?

DJ: Swego czasu dużo myślałem dlaczego ludzie nazwali tą muzykę w odniesieniu do tej duchowej części nas, której nie można wyjaśnić. Doszedłem do tego, że w tamtych czasach czarna Ameryka nie miała kontroli nad polityką i nie była majętna, więc nie miała również władzy, edukacji… bardzo wielu rzeczy. Lecz to nad czym panowali to dusza wewnątrz nich. Jeśli pojechałbyś do Stanów, mógłbyś odwiedzić restauracje o tematyce soul, gdzie grają muzyków takich jak James Brown, który mówił o potędze duszy. Myślę, że czuli nie tylko posiadanie swojej duszy, ale również i to, że jest ona bardzo głęboka i wyjątkowa. Dusza może ci towarzyszyć i cię pocieszyć gdy jesteś smutny, możesz z nią pójść na tańce, podnieść na duchu ukochaną osobę… Przynosi uczucia które nie mogą się narodzić nigdzie indziej. Czuję, że nasza muzyka dobrze wykorzystuje te tematy. Śpiewamy o różnych stronach miłości: platoniczna, romantyczna, utracona… Poruszamy również tematy socjopolityczne – rzeczy które chcielibyśmy zmienić w Ameryce, ale również rzeczy dla których mamy pasję. Myślę że stąd pochodzi nazwa ‘muzyka soul’.

Moglibyście wymienić wasze ulubione ikony muzyki soul z lat 70tych?

DJ: Bardzo mi się podobało to co Stevie Wonder robił w tamtych czasach. Ostatnio przesłuchałem wiele materiału od niego, zrobił na mnie duże wrażenie.

AF: Dodałbym również: Curtis Mayfield (miał na mnie szczególnie duży wpływ), Smoky Robinson i Eddie Kendricks.

Gdy tworzycie muzykę, skupiacie się bardziej na adaptowaniu soulu do współczesnych odbiorców, czy też chcecie zachować klasyczne brzmienie gatunku?

DJ: Myślę, że pchanie go do przodu jest naszym obowiązkiem. Stoimy na ramionach wielu muzyków z ubiegłych dekad. Powinniśmy nie tylko docenić i przyjąć to, czego dokonali, ale również rozwinąć to i przenieść na jeszcze wyższy poziom. Staramy się tego dokonać.

Jeśli chodzi o wymyślanie nowych piosenek i ich komponowanie i produkcję, jak dzielicie się pracą?

AF: Wszyscy wykładamy na stół własne pomysły, choć najczęściej robi to Durand, Blake Rhein (gitarzysta) i ja sam. Pomagamy sobie nawzajem ukształtować nasze pomysły. Może się to zacząć od melodii, do której komuś innego przychodzi na myśl tekst. Durand może przytoczyć coś ze swojego notesu, na co mi przychodzi pomysł na zwrotkę. Czasem ktoś wymyśla utwór prawie do końca. Sami piszemy i produkujemy własne nagrania – ja i Blake wyprodukowaliśmy nasz ostatni album American Love Call.

Zakładając, że pięciu z was czasami musi „poodbijać piłeczkę” między sobą by doszlifować utwór nad którym pracujecie, czy spotkaliście się kiedyś z problemem, że rezultat końcowy nie oddawał już początkowej wizji, od której zaczęła się piosenka?

DJ: Nie wydaje mi się. Oczywiście były piosenki nad którymi pracowaliśmy co do których nie byliśmy pewni, ale jeśli chodzi o mnie jako twórcę – nigdy niczego nie wyrzucam. Nawet jeśli coś nie jest użyteczne tam gdzie początkowo zakładałem, po prostu odkładam to na półkę, gdzie czeka na swoją chwilę.

AF: Mieliśmy również piosenki, które przechodzą w coś zupełnie innego niż to jakie były na początku. Może rytm się zmienia, albo tempo…

DJ: Jak w What I Know About You.

AF: Zdecydowanie, albo Long Way Home. Ale to nigdy nie był dla nas problem. To jest taka przyjemność pracy w grupie. Dochodzisz do zakończenia, do którego nigdy nie doszedłbyś sam.

Soul może być muzyką za równo rozkoszną jak i zgorzkniałą. Jak powiedzieliście, w American Love Call otwarcie nawiązujecie do aktualnych problemów socjoekonomicznych w Stanach Zjednoczonych. Co was skłoniło do podjęcia tego tematu?

AF: Przyszedł czas na mówienie w co wierzymy, to już nie pora na subtelność. Mamy kryzys polityczny, globalny środowiskowy. Jeśli mamy jakąś platformę, czy to piosenki które ludzie lubią, czy konto na Instagramie które śledzi wielu ludzi – czas by powiedzieć to w co wierzymy i walczyć o to, o co możemy. Nie mamy wiele czasu.

DJ: Mamy za sobą dziedzictwo po ludziach takich jak Nina Simone, Marvin Gaye, Curtis Mayfield czy Donny Hathaway. Zawsze byli proaktywni, mówili swoją prawdę, o tym co się dzieje w środowisku lokalnym i globalnym. Powinniśmy iść z tym dalej.

Ten kryzys jest również podziałem w amerykańskim społeczeństwie. Czy wierzycie, że muzyka może pomóc w zburzeniu tych granic?

DJ: Być może, ale tak naprawdę myślę, że to co Ameryka musi zrobić to przyjrzeć się korzeniom jej problemów i tego dlaczego jest tak podzielona – temu co nas rozdziera od środka. Gdy wreszcie będziemy mogli wszyscy usiąść i porozmawiać o tym jak kulturalni ludzie, może do czegoś wreszcie dojdziemy. Ale wierzę, że muzyka może pomóc nam do tego dojść.

Biorąc pod uwagę wasze o wiele większe doświadczenie, jak się różniła produkcja American Love Call w porównaniu z waszym pierwszym albumem?

AF: Zdecydowanie się różniła przez kilka dużych czynników. Wreszcie mieliśmy budżet z którym mogliśmy działać, więc mogliśmy dokonać rzeczy, takich jak dołożenie sekcji smyczkowej, o których nam się w ogóle nie śniło produkując nasz pierwszy album. Ale wiele się nauczyliśmy samodzielnie produkując po raz pierwszy. Czy to aranżowanie harmonii czy wymyślanie melodii strunowych, albo po prostu generalne układanie różnych części – mogliśmy wykorzystać te doświadczenia by przetłumaczyć to co było w naszych głowach na to czego można posłuchać w albumie. Możliwość dokonania czegoś takiego niesie wyjątkowe uczucia.

Jesteśmy szczęśliwi z bycia pierwszym krajem Europy Wschodniej w którym wystąpiliście. Czy chcielibyście dalej rozprowadzać muzykę soul na wschodzie?

DJ: Chcielibyśmy ją roznieść na cały świat, to by było niesamowite. Polska jest świetna, bawiliśmy się tutaj dobrze..

Propozycje na lato

Nie tylko muzyczne propozycje na lato. Festiwale, koncerty, imprezy plenerowe.

Ostatnie relacje