„Struggles” – „Ten album był trochę taką troską o małego Maciusia” – rozmowa z Keatsu

Keatsu już jako dziecko słuchał dużo muzyki. Pod tym oryginalnym pseudonimem, którego historię poznacie w wywiadzie poniżej, kryje się Maciej Kuc. W wieku 15 lat chwycił za gitarę i naśladując swojego idola, Johna Frusciante, zaczął tworzyć własne, amatorskie mini-kompozycje. Po skończeniu liceum rozpoczął studia inżynierskie. Podświadomie wiedział, że to nie było „to” – rzucił więc studia i poświęcił się muzyce. Po kilku intensywnych latach spędzonych na produkowaniu muzyki uzbierał sporo utworów, które postanowił w jakiś sposób wydać. Pierwszym jego oficjalnym singlem była polskojęzyczna piosenka „Serce”, później Keatsu postanowił tworzyć głównie w języku angielskim. Najnowszym owocem jego muzycznej pracy jest album „Struggles”, który został opublikowany w czerwcu 2023 roku i zawiera 9 utworów, m.in.: „Clown” i piosenka „Don’t Turn Around”, która została nagrana przy współpracy z MaJLo.

Urodziłeś się w Chojnicach, ale przeprowadziłeś się do Trójmiasta, dlaczego?

Po liceum poszedłem na studia do Gdańska, bo dostałem się na Politechnikę Gdańską na kierunek Inżynieria środowiska. Po zdaniu matury jeszcze nie miałem w planach tworzyć muzyki, więc postanowiłem, że będę inżynierem. W zasadzie gdzieś w połowie studiów muzyka zaczęła się pojawiać w moim życiu, ale wcześniej też  słuchałem muzyki, grałem na gitarze i tworzyłem jakieś kawałki. Dopiero po studiach zrozumiałem, że muzyka jest czymś, co chcę robić w swoim życiu. Do Gdańska przywiodły mnie studia, ale zacząłem się tutaj osiedlać i prawdopodobnie zostanę już w Gdyni do końca mojego życia. Myślałem również o przeprowadzce za granicę, np. do Irlandii, gdzie poznałem przez playlistę Spotify mojego przyjaciela Mateusza, który też zajmuje się muzyką. Szczerze w 2018 roku w Trójmieście nie miałem zbytnio znajomych związanych z muzyką, bo nie mam mocnego backgroundu muzycznego. Jestem trochę samoukiem, bo nie chodziłem do żadnej szkoły, więc nic mnie tutaj nie trzymało. Postanowiłem, że jak już mam jednego znajomego, to przeprowadzę się do niego i będzie łatwiej otoczyć się ludźmi, którzy też tworzą muzykę. Zatrzymała mnie w sumie jedna sytuacja, bo w 2018 r. napisał do mnie Maciej Milewski „MaJLo”, czy nie chciałbym dołączyć do wytwórni Seagull Ross. Jak przeczytałem tego maila, to pomyślałem, że taka okazja nie może przejść bokiem – praca z doświadczonym muzykiem. To było czymś, na czym mi najbardziej zależało, więc zostałem w Trójmieście.

Skąd masz zamiłowanie do kultury anglojęzycznej, wyspiarskiej?

Obecnie w ogóle nie słucham polskiej muzyki. Zawsze miałem angielski w sercu – jako dzieciak śpiewałem sobie anglojęzyczne kawałki, nawet nie wiedząc, co one znaczą. Większość młodzieńczego życia spędziłem przed komputerem, m.in. grając w gry komputerowe, oglądałem filmy i seriale. Możliwe, że to wszystko tak we mnie przeniknęło, że jak sobie coś nucę z gitarą, to wychodzą słowa po angielsku i staram się przekierowywać tę energię na angielski. Napisałem jeden kawałek po polsku i może kiedyś do niego wrócę. Czasami mam mętlik w głowie – czy pisać po polsku, czy po angielsku, ale angielski jest chyba dla mnie ważniejszy jako język, kultura i sprawy polityczno-ekonomiczne. To się też przekłada na to, co robię artystycznie.

Ze względu na to, że piszesz swoje piosenki w języku angielskim, to raczej kierujesz je do słuchaczy zagranicznych?

Cały czas się nad tym zastanawiam. Wiem jedno, że w Polsce z językiem angielskim jest dość ciężko, ze względu na to, że w radiu leci raczej polska alternatywa. Moja alternatywa nie jest aż taka mainstreamowa jak ta alternatywa w Polsce. Nie wiem, czy moje utwory są skierowane pod tym względem do kogokolwiek specyficznie. Tworzę natomiast swoją muzykę w sposób dla mnie bliższy. Mam nadzieję, że nie ważne czy to jest Polak, czy ktoś inny na świecie, to będzie mógł znaleźć coś dla siebie.

Wspominałeś w innych wywiadach, że miałeś taki epizod w życiu, że szukałeś swojego głosu wewnętrznego, co dokładnie w tym celu robiłeś?

Muzyki słucham od dziecka i ta muzyka zawsze dla mnie była jedną z najważniejszych rzeczy, ale nie pomyślałem, żeby pójść do szkoły muzycznej. Coś we mnie trafiło w wieku dwudziestu kilku lat i postanowiłem, że jak będę coś robił w życiu, to tylko muzykę. Jeszcze à propos mojego głosu wewnętrznego, prawdopodobnie myślałem o tym, jaką muzykę chcę tworzyć, bo byłem kiedyś fanem muzyki ciężkiej i słuchałem innych różnych gatunków. Na początku ta moje muzyka była stylistycznie nieokrzesana i nie mogłem przypisać temu jakiś określony gatunek muzyczny. Teraz mniej więcej wiem, w jakim kierunku chcę podążać i jestem już bardziej ukształtowany. Z czasem jest coraz łatwiej ten głos z siebie wydobywać, więc jest to też proces. W zasadzie chciałbym podążać w kierunku tego, co słucham. Może czasami zbyt często powtarzam te nazwiska, ale nie boję się tego, bo lubię, kiedy inni artyści mówią, co ich inspiruje. Dużo słucham Maca DeMarco, Andy Shaufa, Benny Sings, James Blake – to są artyści, którzy w ostatnich latach mieli na mnie duży wpływ. Red Hot Chilli Peppers jest zespołem, który odegrał największą rolę w moim życiu. Gatunkowo powiedziałbym, że to jest indie pop, indie rock, trochę folku.

 Twoje piosenki rzeczywiście są bardzo klimatyczne, trochę melancholijne, uczuciowe.

Jeżeli miałbym wybrać pomiędzy wesołą piosenką a smutną, to zawsze wybiorę tę smutną, bo zawsze mnie do nich ciągnęło i też takie najczęściej ze mnie wypływają. Próbuję pisać bardziej wesołe, żeby nie było jednostajnie, ale też nie próbuję się przed tym bronić. Melancholia zawsze była moim outletem na emocje i sposobem na poradzenie sobie z trudnymi rzeczami. Jestem introwertykiem i zawsze o tym wiedziałem. Wiadomo, że w podstawówce, gimnazjum, liceum jest zmiana środowiska i to na mnie wpływało, bo ciężko jako introwertyk zdobyć sobie kumpli. Z tego powodu czasami przyjmowałem maskę ekstrawertyka, ale w głównej mierze jestem domatorem – rzadko wychodzę na imprezy i wolę naturę, bo z tego czerpię energię.

Dlaczego i kiedy postanowiłeś wziąć pseudonim Keatsu?

Kolega w liceum przeinaczył moje nazwisko i zaczął później mówić na mnie Kicu, a potem wszyscy to podłapali. Kiedy się zapytałem go, dlaczego tak mnie przezywa, to powiedział, że jestem taki kicu i tak sobie kicam. Zawsze byłem najniższy w klasie i koledzy mnie traktowali, że tak sobie kicam i tak zostało. Wszyscy mówili do mnie Kicu, więc postanowiłem tę nazwę zangielszczyć, a „Keatsu” brzmi jak „Kicu” za granicą.

Jaki jest główny lejtmotyw twojego najnowszego albumu „Struggles”?

Ta płyta jest jak jeden wielki utwór i może jest zbyt spójna, ale jestem z niej dumny. To jest składanka utworów i emocji, które przeżywałem za dzieciaka, a ta płyta jest podpisem pod tymi przeżyciami. Jest tam trochę mojego uzależnienia od gier komputerowych, o problemach z rodzicami i poradzeniu sobie z emocjami. Trochę taka forma terapii i jest bardzo osobista. Łączenie pracy w korporacji i brak backgroundu muzycznego sprawiły, że zmagam się z marzeniem tworzenia muzyki, więc tak powstał „Struggles”.

Na okładce swojego pierwszego singla „Serce” umieściłeś swoje dziecięce zdjęcie i podobnie zrobiłeś z płytą „Struggles”.

Ten album był trochę taką troską o małego Maciusia. Ten grzybek, który ten Maciuś miał jest teraz też na mojej głowie i cały czas chcę pokazywać, że jestem z nim zintegrowany. Już byłem u pięciu fryzjerów i każdy mi mówił, że już dawno nikogo tak nie obcinał, bo to wyszło z mody. Ale za każdym razem, jak patrzę do lustra, to mi przypomina się ten mały Maciuś. Muszę się o niego często troszczyć i ta fryzura mi to ułatwia.

Wspominałeś, że lubisz odkrywać nową muzykę, mógłbyś dać kilka tipów, jak Ty to robisz?

Odkrywam muzykę w dość prosty sposób. Po pierwsze mam dużo znajomych, którzy mi polecają muzykę i zazwyczaj słucham tego, co mi polecą. Ale takim moim głównym sposobem jest playlista Odkrywaj na Spotify. Od zawsze zapisywałem utwory, które mi się spodobały, a kiedy już miałem dość dużo tych utworów, to wgłębiałem się w twórczość tych artystów i innych powiązanych z nimi. Więc polecam ten sposób, bo algorytm działa dość sprawnie. Ale też trzeba na to uważać, bo czasami ten algorytm potrafi się psuć, jak się słucha czegoś ironicznie. Też czasami warto w ogóle wyjść ze strefy komfortu i posłuchać zupełnie innej muzyki.

Zacząłeś się realizować muzycznie w 2018 roku, a w 2020 roku opublikowałeś swój pierwszy singiel, ale od czego się wszystko zaczęło?

Ściągnąłem swój pierwszy program do tworzenia muzyki. Na początku to w ogóle nie było słuchalne, więc robiłem sobie projekciki do szuflady. Wydawałem sam kawałki, ale już je pousuwałem, bo nie były one okrzesane. Maciej Milewski, który zaprosił mnie do współpracy, znalazł mnie przez Internet, ale jeszcze wcześniej spotkałem go zupełnie przez przypadek na przystanku tramwajowym w Gdańsku. Maciej był wtedy przed premierą swojego krążka i nie wiedziałem na początku jak do niego zagadać, ale się odważyłem i rozmawialiśmy głównie o jego krążku. Po premierze zrobiłem cover jednego z kawałów i w taki sposób on mnie zauważył i się dowiedział, że robię muzykę. Więc potem jak dołączyłem do wytwórni, to ten singiel „Serce” to była taka pierwsza duża kropka na mojej mapie muzycznej.

Gdzie można posłuchać „Struggles”?

Mój album jest dostępny na każdej platformie streamingowej, z fizycznych nośników można kupić płytę „Boil” i „Struggles” na kasecie na stronie Segull Ross.

Na swoich mediach społecznościowych anonsowałeś, że już wkrótce pojawi się informacja na temat listopadowych koncertów.

To będzie mini trasa koncertowa promująca „Struggles”. Będę grał utwory głównie z tej płyty, ale tez może coś się pojawić ze starszych. Wkrótce ogłoszę szczegóły koncertów, więc proszę na bieżąco śledzić mojego instagrama @thisiskeatsu. Jest ona planowana pod koniec listopada i może też zahaczyć trochę o grudzień.

Chciałbyś wystąpić na festiwalu?

Na pewno festiwal to jest fajna rzecz. Podobnie jakieś małe showcase’y, ale to już z myślą o tym, co będę robił w przyszłym roku. Jestem dobrej myśli, bo dopiero się rozgrzewam. Dla mnie zawsze temat live’ów był ciężki, bo nigdy nie grałem koncertów. W zasadzie grałem trzy koncerty – jeden to były Młodzi Alternatywni w Teatrze Leśnym w Gdańsku, drugi w Choince na trzydziestolecie Radia Weekend. Jeden raz występowałem publicznie w castingu do programu „Od przedszkola do Opola” i tak naprawdę tragicznie śpiewałem, zapomniałem pierwszej zwrotki i strasznie się stresowałem. Na każde pytanie odpowiadałem „tak”, więc jak pani się pytała:

– Maciej, jesteś z Chojnic?

– Tak.

– A w przedszkolu śpiewacie często?

– Tak.

– A lubisz śpiewać?

– Tak.

No i tak na każde pytanie odpowiadałem „tak”. Ten cały mój występ jest dostępny na moim kanale i nazywa się „Tak”. Tragicznie śpiewałem i na każde pytanie odpowiadałem „tak”, więc nie dostałem się dalej, ale jako taki casting jest zaliczony.

Rozmawiała Kateryna Shmorgun.