30 Festival Pol'and'Rock - Działo się

Gdy Jurek Owsiak ponad 30 lat temu wymyślił festiwal będący w zamierzeniu ukłonem i podziękowaniem w stronę wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na pewno nie przypuszczał, że ta impreza stanie się jednym z najważniejszych wydarzeń nie tylko muzycznych w Polsce.

Kolejny przełom nastąpił kilka lat temu, gdy jego słowa nadały wydarzeniu miano „Najpiękniejszego festiwalu świata”. Nie były to słowa bez pokrycia.

Scena

A jak było w tym roku? Dla jednych line-up skromny, dla innych kontrowersyjny, ale Ci, którzy byli, na pewno nie żałują. Na festiwalu wystąpiło ponad 40 zespołów i solistów i trudno opisać wszystkie koncerty, tym bardziej że gusta i preferencje to sprawa indywidualna.

My zapamiętamy cztery z nich. Koncert Electric Callboy to był absolutny hit festiwalu.
Muzyczna perfekcja, pozytywny power i chyba jedyny zespół, który w pełni wykorzystał możliwości jednej z najlepszych instalacji oświetleniowych sceny, jaka jest teraz w Europie.
Był ogień, fajerwerki, kapitalne efekty specjalne i muzyka przez duże M. Dla nas najlepszy koncert tego festiwalu.

Piątek rozpoczął się koncertem, którego autorami był olsztyński ENEJ. Grupa, gdy wchodzi na scenę, jak zwykle jeńców nie bierze i jeszcze zanim uderzyli w basy publiczność już tańczyła.
A wykonane wspólnie z Majką Jeżowską „A ja wolę moją mamę” pewnie przejdzie do historii festiwalu.

Pochodząca z Tunezji kapela – Myrath. Już samo pochodzenie wzbudziło naszą ciekawość. Okazało się, że afrykańska grupa nie tylko łamie stereotypy dotyczące, kto gra metal, ale w jaki sposób potrafi go rozwinąć.

Antyrefleks – wygrali eliminacje, zagrali na Małej Scenie, potrafili namiot ASP wypełnić niemal po brzegi. Jest w tej grupie pozytywna energia, lekkość z jaką potrafią nawiązać kontakt z publicznością i warsztatowa poprawność. Trudno było wyłapać w wokalu fałsz, w perkusji i basach nierówność rytmu, a gitara naprawdę wie, o co w tym chodzi. Trzymamy kciuki, bo chłopaki naprawdę odwalili kawał dobrego rocka.

Poza muzyką

Oczywiście tradycją festiwalu były spotkania z ludźmi kultury, działaczami społecznymi, prawnikami, które odbywały się w strefie ASP. Każdy mógł coś znaleźć dla siebie.
Świetnie były zorganizowane spotkania dla najmłodszych.
Na szczególną uwagę zasługuje stanowisko promujące województwo zachodniopomorskie, które mocno zaangażowało się w przytrzymanie Pol’and’Rock’a w Czaplinku.

Pol’and’Rock, choć wciąż jest imprezą dla polskiej publiczności, od kilku lat zwraca uwagę mediów i fanów również z zagranicy.

Mieliśmy okazję kilku spotkać i z nimi porozmawiać. Byli to czasami przypadkowi turyści, niektórzy przyjechali z ciekawości, inni, bo ktoś ich do tego namówił.
Ale odpowiedź na wrażenia z reguły była tylko jedna: „this is amazing”, “something incerdible”, “first time i see something like that”.

Do zobaczenia za rok!