Kraft – Mamy się czym pochwalić

Wywiad z Pawłem Leszczyńskim.

Tuż przed rozpoczęciem XV Warszawskiego Festiwalu Piwa FuninPoland porozmawiał z jego twórcą i animatorem – Pawłem Leszczyńskim.

Paweł, za nami 14-sta edycja Warszawskiego Festiwalu Piwa, która pod względem frekwencji pobiła rekord, od czasu otworzenia się imprez po pandemii – ponad 17 000 ludzi przewinęło się przez stadion Legii, w tym coraz więcej gości z zagranicy i to takich, którzy przyjechali tylko na festiwal. Czy taki od początku był wasz cel?

Nie do końca. Na samym początku baliśmy się trochę zaprezentować to od czego zaczynaliśmy. Festiwal rozwijał się równolegle z polskimi browarami a początki piwa rzemieślniczego w Polsce też nie były jakieś super. Te nasze pierwsze festiwale, trzeba przyznać, to była jedna wielka improwizacja. Uczyliśmy się podobnie jak sami piwowarzy. Byliśmy mocno zafascynowani tym, co się dzieje za granicą. Jeździliśmy dużo na inne imprezy żeby podejrzeć jak to robią inni, w jakich formułach takie festiwale się odbywają, ale potem i tak wiele rzeczy musieliśmy wymyślać sami.

Jak z tej perspektywy czasowej byś określił punkt w jakim jesteście? Jak Warszawski Festiwal Piwa wygląda dziś w porównaniu do tego co widziałeś za zagranicą?

Nie chcę porównywać do tego co było wcześniej ale może porównam do tego co jest w tej chwili.  
Myślę, że jesteśmy dziś jednym z najlepszych piwnych imprez w Europie.  Nieskromnie powiem, że nie znam tak dużej imprezy, która byłaby lepsza. Osobiście bardzo cenię małe imprezy, klimatyczne, ekskluzywne o których w ogóle mało kto słyszał.  
Natomiast co do naszego festiwalu, to chcieliśmy go od samego początku stworzyć jako coś wyjątkowego, żeby tu były rzeczy których jeszcze nikt nigdzie nie przeżył. By była tu atmosfera jakiej jeszcze nie było. By wrócić z takiego festiwalu i opowiadać – “Wow, byłem w saunie na stadionie Legii, piłem piwo wymrażane, jadłem takie niesamowite rzeczy jakich jeszcze nie jadłem” 
Żeby to było przeżycie, żeby to była magia. Myślę, że udało nam się stworzyć unikalną imprezę którą trudno porównywać do tego co jest za granicą, bo też nasz rynek piw kraftowych zrobił ogromny skok jakościowy.
 

Były na Warszawskim Festiwalu browary z różnych krajów; tej wiosny przyjedzie aż 5 z Francji. Skąd i dlaczego ten kierunek? 

We Francji jest grubo ponad tysiąc browarów, czyli dużo więcej niż w Polsce. Większość z nich to są małe lub bardzo małe browary o różnym stopniu jakości. Trudno tam znaleźć naprawdę dobry kraft. Teraz zgłosiło się do nas Stowarzyszenie, które chce promować francuskie piwowarstwo za granicą. Im bardzo zależało aby pokazać to co potrafią – w Polsce, właśnie w Warszawie. To jest 5 różnych browarów, każdy reprezentuje coś innego. Ja nie chcę mówić, że się znam na francuskiej scenie piwnej ale myślę że taka wizyta będzie z korzyścią i dla nich i dla nas. Będziemy mieli okazję poznać nowe rzeczy a z drugiej strony możliwość pokazania się.

Festiwal doczekał się swojej renomy, jak wspomnieliśmy ubiegłoroczny był rekordowy pod względem publiczności, przyjeżdżają na niego specjalnie fani kraftów nie tylko z całej Europy, a wciąż chcecie promować go za granicą. 

Wydaje nam się, że to jest bardzo potrzebne. To jest kilka kwestii. Z jednej strony jak już wspomnieliśmy mamy się już czym pochwalić a z drugiej, o czym też mówiłem, praca nad wizerunkiem i promocją – to jest proces ciągły. Coś co musi trwać cały czas. Wreszcie chcemy też naszym browarom pomóc pokazać się na zewnątrz. Dać im możliwość dodatkowej promocji, reklamy, poprzez takie bezpośrednie spotkania. Chyba w żadnej innej branży takie bezpośrednie spotkania, relacje nie są tak ważne jak w świecie piw kraftowych. Zresztą nie tylko piw, bo jak wiadomo otworzyliśmy się na świat cydrów, miodów, pośrednio regionalnej gastronomi. W sumie nie chodzi tylko o piwo, ale o nas. O browarników, tych pasjonatów, publiczność, by sprzedać w ten sposób całą kulturę, którą żeśmy wszyscy stworzyli. 

Czy to nie jest tak, że większość tych zagranicznych festiwali skupia się tylko i wyłącznie na piwie, a Warszawski Festiwal właśnie robi coś innego. 

To jest dosyć różnie bo spotkałem też takie, które mają dość dużo innych imprez towarzyszących. Na przykład w Portugalii jest festiwal w którym jest jedna wielka impreza uliczna. Tam didżej gra na krużgankach kościoła co u nas byłoby nie do pomyślenia.  
Ale myślę że my mając jedne z najlepszych piw na świecie, wykształconą i dojrzałą całą otoczkę, kulturę piwną staramy się brać i przedstawiać to co jest najfajniejsze. Całą tą inkluzywność, to że się bawimy razem, rozmawiamy i chcemy dzielić się fajnymi rzeczami. 
Wybieramy produkty które mają jakąś historię, duszę czyli wszystko to co jest związane z pracą rąk ludzkich czyli szeroko rozumiane rzemiosło. Dlatego nam, browarnikom kraftowym, tak blisko jest do innych rzemieślników – tych którzy robią miody, cydry, sery, tekstylia i wiele innych wspaniałych rzeczy.

Mamy wrażenie, że już doszliśmy do takiego etapu, kiedy przestaliśmy się wstydzić naszych piw, a zaczynamy się przekonywać do tego, że nasze piwo na tle świata jest tym czym powinniśmy się chwalić. 

Masz całkowitą rację. Teraz to już jest zupełnie światowy poziom choć jeszcze 4 lata temu tak nie było. Trzeba na to spojrzeć trochę szerzej, choćby pod tym względem jak zmieniła się sama Warszawa. Teraz to już jest zupełnie inne miasto niż kilka lat temu i nie mam tu na myśli architektury ale całą tą strefę gastronomiczną związaną z jedzeniem i piciem. Można było przyjechać, pójść do fantastycznej restauracji a ktoś niezaznajomiony mógł trafić do czegoś co restauracją nie powinno być nazywane. Taka osoba wracała i mówiła, że jedyny plus to że było tanio. My jeszcze bardzo dużo musimy się uczyć. Jeszcze 10 lat temu trzeba było długo szukać, żeby znaleźć dobrą restaurację z dobrym jedzeniem czy piciem. Dziś będąc tu w centrum, pewnie jak bym na ślepo rzucił kamieniem to trafię do jakiegoś fajnego lokalu, który serwuje nie tylko dobre piwo. 
Oczywiście wciąż nie wszystkie browary są doskonałe, musimy się dużo uczyć ale patrząc na to jak się zmieniła nasza gastronomia, browarnictwo to postęp naprawdę jest ogromny. Bez wątpienia nie tylko nie mamy się czego wstydzić ale wręcz mamy się czym pochwalić. Ale o tym trzeba mówić, pisać, trzeba to promować bo to jest proces ciągły. Samo się to nie zrobi. 
Dziś mamy dobre piwa, dobry sprzęt, młodych zdolnych piwowarów, którzy uczą się z każdym rokiem bardzo szybko i dużo jeżdżą po świecie…. no i mamy też tradycję o której nie można zapominać.  
Na przykład Dzień Porteru Bałtyckiego wymyślony przez Marcina Chmielarza. To jest niesamowita historia, coraz bardziej popularna w Europie i chyba każdy przyzna, że w Polsce warzymy najlepsze Portery bałtyckie.
 

Propozycje na lato

blank

Nie tylko muzyczne propozycje na lato. Festiwale, koncerty, imprezy plenerowe.

Ostatnie relacje

Nadchodzące Wydarzenia